O tym, że na Północy istniał w epoce paleocenu – eocenu (65,5-40 mln lat temu) dosyć duży kontynent było wiadomo od dawna. Według wszelkiego prawdopodobieństwa ten siódmy, tajemniczy kontynent był właśnie tym, który Herodot (484-425 p.n.e.) nazwał w swojej pracy („Dzieje”) Hiperboreą, czyli „Za północnym wiatrem”. W eocenie ląd zaczął stopniowo zmniejszać swój obszar ustępując miejsca płytkim, szelfowym morzom. W neogenie jego powierzchnia zmniejszyła się prawie czterokrotnie. Na Hiperborei panował klimat subtropikalny i tropikalny z bujną roślinnością. Zapewne nie bez powodu liczne przekazy i legendy mówią o kolebce ludzkości na północnych, polarnych szerokościach.
Hiperborea w paleocenie
Oceanu Arktycznego wówczas jeszcze nie było, chociaż istniały oddzielne morskie baseny (Kanadyjski, Makarowa, Amundsena i Nansena). Morza oddzielały ląd Hiperborei od wzniesionych rejonów Europy Północnej, Azji i Ameryki Północnej. Z Azją łączyła się lądowymi przesmykami grzbietów Alfa-Mendelejewa, Łomonosowa i wysp Spitsbergen – Ziemia Franciszka Józefa – Ziemia Północna, a z Ameryką Północną – przesmykiem lądowym, położonym w miejscu wysp Królowej Elżbiety. Morski basen Grenlandzko-Europejski utworzył się w początkach epoki eocenu (58-55 mln lat temu.
W paleocenie (66-55 mln lat) baseny Grenlandzki i Norweski były jeszcze lądem. Stałym lądem była wówczas większa część Europy, a izolowane morskie akweny istniały jedynie na niewielkich obszarach dzisiejszej Belgii, Francji i na Powołżu. W tym czasie, najwyraźniej, istniał jeden kontynent (Hiperborea), obejmujący zachodnią część Oceanu Arktycznego i samą Europę Północną. Zmiany zachodzące w ciągu milionów lat doprowadziły do dzisiejszego kształtu lądów i mórz. Prowadzone przez różnych badaczy rekonstrukcje paleoklimatyczne świadczą o tym, że w paleocenie, a możliwe, że i we wczesnym eocenie, morza tego regionu znajdowały się w strefie klimatu tropikalnego. W późniejszym okresie eocenu był to klimat subtropikalny, a w oligocenie – umiarkowanie ciepły.
Mamy więc potwierdzenie rajskich warunków klimatycznych legendarnej krainy, ale zagadką pozostaje jej lokalizacja.
Gdzie znajdowała się Hiperborea?
Hiperborei (Arktydzie) poświęcono bardzo wiele artykułów, ale chyba żaden z nich nie mógł się obejść bez powołania się na mapę Gerarda Merkatora z 1569 roku, jako dowodu na istnienie tego kontynentu. Ten flamandzki matematyk i geograf, prekursor współczesnej kartografii,umieścił na swojej mapie Hiperboreę w rejonie bieguna północnego w postaci archipelagu czterech ogromnych wysp, oddzielonych od siebie rzekami. Przyjrzyjmy się uważnie mapie Merkatora.
Kontynent zbliżony kształtem do koła posiada średnicę ok. 1200 km. Otoczony jest pasmem górskim, które wiernie zaznacza jego kontury. W centrum kontynentu, dokładnie na biegunie północnym, leży góra, którą wielu badaczy utożsamia z legendarną górą Meru. Wokół niej rozciąga się wewnętrzny akwen w formie zaokrąglonego rombu o średnicy 300-400 km. Z tego wewnętrznego zbiornika wypływają cztery rzeki pod kątem prostym względem siebie, zorientowane w przybliżeniu według stron świata. Te rzeki przed wejściem do oceanu (Mare glaciale – Morze lodowe) przecinają górskie otoczenie lądu, tworząc wyraźnie zarysowane delty.
Północna z nich bardzo przypomina deltę Nilu. Obecność tego rodzaju ujść rzek świadczy o tym, że autorzy mapy wskazywali na wysokie hipsometryczne położenie wewnętrznego akwenu, co zapewniało spływ rzecznych wód do oceanu. Co w tej mapie powinno zaniepokoić badaczy, a w pierwszym rzędzie geografów? Czy mapę Merkatora można przyjmować, jako poważny dowód na istnienie Hiperborei skoro przedstawia ona obiekty niewystępujące w przyrodzie Ziemi? Nawet uczniowie starszych klas, nie mówiąc o studentach wydziałów geograficznych, mogliby wytknąć gruby błąd, którego dopuścili się autorzy mapy – sam Merkator albo jego poprzednik, na którym się wzorował.
Otóż przedstawione na mapie cztery rzeki wypływają z jednego wewnętrznego zbiornika, a coś podobnego w naturze nie istnieje. Z dowolnego jeziora zawsze wypływa tylko jedna rzeka, a wewnętrzny akwen łączy się z kolejnymi zbiornikami tylko jedną, z zasady wąską cieśniną. W rejonach o gorącym klimacie akwen może być bezodpływowy (np. wewnętrzne morza Aralskie, czy Kaspijskie), a równowagę poziomu wody zapewnia duże parowanie z jego powierzchni. Ale więcej niż jednego odpływu wody ze zbiornika przyroda nie dopuszcza i na tym polega jedno z jej praw. Innym, jawnie fantastycznym elementem na mapie Merkatora jest pasmo górskie na zewnętrznej krawędzi kontynentu, które przecinają cztery rzeki. Żadna większa wyspa, nie mówiąc o kontynencie, takiej analogii nie posiada. Podobny profil hipsometryczny mają jedynie atole, ale czy można porównywać miniaturowe, koralowe wysepki z kontynentem?
Przeciwko wiarygodności mapy Merkatora świadczy też całkowita niezgodność budowy jego Hiperborei ze współczesnymi elementami rzeźby dna Oceanu Arktycznego.
Jeśli porównać mapę Hiperborei Merkatora z mapą dna morskiego Oceanu Arktycznego, zakładając niezmienne położenie bieguna północnego na obu mapach, to okaże się, że tajemniczy kontynent zajmował miejsce w najgłębszej, centralnej części oceanu. Biorąc pod uwagę fakt, że przebudowa światowego systemu spredingowych łańcuchów górskich zakończyła się na granicy eocenu i oligocenu (34 mln lat temu), przedstawiona na mapie Hiperborea musiała znajdować się na innym miejscu. Jeśli ten kontynent rzeczywiście istniał – a obecność lądu za kręgiem polarnym w paleocenie i eocenie można uważać za pewnik – to albo Hiperborea znajdowała się w innym miejscu, albo w innym miejscu był wtedy biegun północny.
Niezwykłe odkrycie
Badanie dna morskiego prowadzone przez Nicky White’a i Rossa Hartley’a, geologów z uniwersytetu w Cambridge, dało niezwykłe wyniki. Metodą sejsmicznego sondowania odkryto głęboko pod osadami dna północnego Atlantyku dawno zapomniany, starożytny krajobraz z wąwozami, poprzecinany rzekami, z wierzchołkami, które tworzyły kiedyś górskie łańcuchy.
Geolodzy odkryli ten krajobraz liczący ok. 56 mln lat opracowując wyniki badań prowadzonych na potrzeby kompanii naftowych. Nicky White powiedział: „To wygląda jak mapa jakiegoś kawałka lądu. Jest to prawdopodobnie starożytny krajobraz, zachowany pod morskimi osadami.” Obecnie dostępne dane odkrywają teren o powierzchni ok. 10 000 km2 na zachód od archipelagów Orkadów i Szetlandów, które wznoszą się ok. 1 km nad poziomem morza. Profesor White i jego koledzy uważają, że ten krajobraz jest częścią dużej całości, która kiedyś łączyła się z dzisiejszą Szkocją i sięgała gdzieś do Norwegii.
Badaczom udało się wytyczyć osiem dużych rzek, a próbki pobrane z warstw poniżej dna oceanu wykazały obecność w nich pyłków i węgla –dowód życia na powierzchni ziemi w dalekiej przeszłości (56 mln lat). Poniżej i powyżej tych warstw uczeni odkryli pozostałości środowiska morskiego - dowody na to, że ląd wynurzył się ponad poziom oceanu, a następnie z powrotem się zapadł pod wodę. Otwartych pozostaje wiele pytań - na przykład, co spowodowało wydźwignięcie, a następnie opuszczenie ogromnego lądu w ciągu zaledwie 2,5 mln lat, co z geologicznego punktu widzenia stanowi małą chwilę. Niemniej jednak podobieństwo odkrywanego krajobrazu do mitycznej, zagubionej Hiperborei jest niezwykłe.
Wobec powyższego, najbardziej odpowiednim miejscem do poszukiwań śladów naszych przodków jest nie Afryka, czy Azja, gdzie znaleziono szczątki australopiteków i innych pitekantropów, ale dno Oceanu Arktycznego, leżąca pod lodem powierzchnia Grenlandii i północne wyspy. A nie wykluczone, że również należąca do legendarnej Hiperborei daleka Północ.