Pociągi widma i zagadkowa śmierć na szynach

O duchach ludzi pojawiających się w starych zamkach i na cmentarzach, opowiadano już od niepamiętnych czasów. Istnieje też mnóstwo tajemniczych historii o zjawach-okrętach, a nawet o zjawach-samolotach. Okazuje się, że również drogi żelazne nie są pod tym względem wyjątkiem. Historie związane z pociągami-duchami też robią niesamowite wrażenie.

Najbardziej znane są w świecie trzy przypadki pociągów-zjaw: pociąg pogrzebowy amerykańskiego prezydenta Abrahama Lincolna; pociąg sanitarny z rannymi, który został zbombardowany w Niemczech pod koniec II wojny światowej oraz najbardziej zagadkowy – zaginiony we Włoszech w 1911 roku skład trzech wagonów turystycznych. Co ciekawe, ten ostatni włoski pociąg już od ponad stu lat pojawia się nie tylko w krajach Europy, ale też na innych kontynentach. W połowie ubiegłego wieku ten pociąg-widmo widziano w różnych miejscach na Ukrainie.

Rzymski pociąg-widmo na Ukrainie

pociąg-widmo  (2)14 lipca 1911 roku z rzymskiego dworca wyjechał w trasę pociąg wycieczkowy, zbudowany przez firmę „Sanetti” dla bogatych turystów. 106 pasażerów podziwiało wspaniałe krajobrazy za oknami komfortowych wagonów pociągu. Skład zbliżał się do długiego tunelu w Lombardii. I nagle, według relacji świadków, którzy zdążyli wyskoczyć z pociągu w biegu, wszystko dookoła zakryła mlecznobiała mgła.

Obłok stawał się coraz gęstszy, stopniowo zamieniając się w lepką ciecz. Pociąg wjechał w tunel i … przepadł! Ten włoski ekspres pojawił się dopiero po 80 latach w obwodzie Połtawskim. O tym zdarzeniu pisały w 1991 roku ukraińskie gazety. Gazeta „Forum” donosiła: „Składający się z trzech wagonów pociąg-widmo przejechał niedaleko wioski Zawalicz w obwodzie Połtawskim, na przejeździe dyżurnej Eleny Czebrec. Pociąg z zasłoniętymi na głucho oknami, otwartymi drzwiami i pustą kabiną maszynisty poruszał się absolutnie bezgłośnie, rozganiając włóczące się po peronie kury.”

Co można o tym sądzić? Fantazja dziennikarzy? Sprawa okazała się jednak znacznie poważniejsza, niż można było przypuszczać. Ten trójwagonowy pociąg-zjawa pojawiał się na ukraińskich ziemiach również wcześniej, w pobliżu Sewastopola. O tym również była notatka w gazecie, a były kolejarz, który pełnił czasem dyżur na przejeździe obok Bałakławy (miejscowość na Krymie, do 1957 samodzielne miasto, obecnie część Sewastopola), opowiedział pisarzowi Nikołajowi Czerkaszinowi tajemniczą historię.

Ten stary, rozsądny pracownik kolei, który nigdy nie brał alkoholu do ust, zobaczył pewnego dnia, jak od strony starego rozjazdu, gdzie dawno już rozebrano szyny i został tylko nasyp, jedzie jakiś dziwny, jakby bajkowy pociąg. Kolejarz przetarł oczy: pociągi nie jeżdżą przecież po drodze bez szyn, a ten jechał! Parowóz i trzy wagony. I parowóz, i wagony były stare – jak z historycznego filmu, a na dodatek wyraźnie zagranicznej produkcji. Pociąg przejechał na pełnym biegu obok oszołomionego dyżurnego ruchu. Było to 28 października 1955 roku, w przeddzień zatopienia pancernika Floty Czarnomorskiej „Noworossijsk” w Sewastopolu.

Fenomen pociągu-widma badało wielu uczonych. Przewodniczący komisji do spraw anomalnych Ukrainy W. Leszczaty wyraził opinię, że włoski pociąg w jakiś sposób przekroczył wymiar czasu. Czyż to nie ten pociąg widział kolejarz pod Bałakławą?

Pisarz Nikołaj Czerkaszin również skupił się na tej wersji. Jest przekonany, że istnieje szczególne pole chronalne planety. Według niego, super długie tunele, super głębokie szyby, super wysokie wieże zmieniają bieg czasu, podobnie jak tamy i kanały zmieniają bieg rzek. Potwierdzeniem tej wersji może być fakt, że na krótko przed zniknięciem rzymskiego pociągu we Włoszech zaszło silne trzęsienie ziemi. Pęknięcia i szczeliny mogły powstać nie tylko w skorupie ziemskiej, ale również w jej polu chronalnym. Czasowa dziura mogła znaleźć się nad górskim tunelem i przenieść pociąg z naszej przestrzeni trójwymiarowej w inny wymiar.

Dlatego nieszczęsny pociąg, wypadłszy ze zwykłego czasu wektorowego, zaczął się swobodnie przemieszczać z teraźniejszości w przeszłość, a z przeszłości w czas przyszły. Jako że ruch tego pociągu był określony przez czynniki przestrzeni, czyli tory kolejowe, może on pojawiać się tylko tam, gdzie kiedyś leżały szyny kolejowe, albo gdzie położą je w przyszłości. Prawdopodobnie wynurzy się gdzieś także w XXI wieku.

Tajemniczy wypadek kolejowy

pociąg-widmo  (3)To zagadkowe zdarzenie miało miejsce w połowie września 1998 roku w obwodzie Wołogodzkim (leży na północy europejskiej części Rosji). Dwoje grzybiarzy wyszło na zapomniany odcinek linii kolejowej, prowadzący do wyrobisk torfowych. Takich torów jest w Rosji wielkie mnóstwo. Zapomniane i nieużywane niszczeją powoli pod wpływem warunków atmosferycznych.

Tak więc w pokrytych rdzą szynach i na pół zmurszałych podkładach kolejowych nie było niczego niezwykłego. Jednak grzybiarze zobaczyli coś, od czego włosy im na głowach stanęły ze strachu. Na torach leżały zakrwawione szczątki ludzkiego ciała. Kilka metrów torów było zachlapane krwią. Wyraźnie było widać, że człowiek zginął pod kołami pociągu. O strasznym znalezisku świadkowie powiadomili odpowiednie organy. Jednak przybyli na miejsce policjanci znaleźli się w trudnej sytuacji.

Ten odcinek kolei nie był używany od 20 lat, dlatego żadnego pociągu z założenia być tam nie mogło. Na okoliczność śmierci człowieka pod kołami pociągu rozpoczęto śledztwo. Ekspertyza wykazała, że ofiara rozstała się z życiem przed trzema dniami. Przy czym skład, który ją zabił, poruszał się z bardzo dużą prędkością. Można było, oczywiście, założyć, że tragedia wydarzyła się na czynnym odcinku kolei, a zwłoki przeniesiono na zapomniane tory. Ta wersja mogła się jednak odnosić jedynie do fantastyki. Do czynnej magistrali było 12 km; kto byłby w stanie przenieść po lesie szczątki ofiary, aby upozorować jej śmierć gdzieś w głuszy. Zdarzenie pozostało niewyjaśnione. Tragedia na zagubionym odcinku kolei wykazała, że istnieje zagadka pociągów, której nie można rozwiązać racjonalnie.

Śmierć kolejarza

pociąg-widmo  (1)Jeszcze jeden tajemniczy wypadek zdarzył się w czerwcu 2002 roku. W mieście Aszchabad (stolica i największe miasto Turkmenistanu) zginął kolejarz kontrolujący stan torów. Według oficjalnej wersji wpadł on pod lokomotywę. Jednak maszynista zaklinał się na wszystkie świętości, że to nie on spowodował wypadek.

Tłumaczył, że człowiek na torach znajdował się w odległości 50 m od niego, kiedy nagle zamachał rękami i runął na ziemię. Przy czym jego ciało było rozcięte praktycznie na pół i tam też była kałuża krwi. Według słów maszynisty, jego lokomotywa zatrzymała się 15 m od zabitego. Śledczy zignorowali jednak ten fakt, podobnie jak brak jakichkolwiek śladów zderzenia na prowadzonym przez niego pojeździe.

Mamy więc już dwa wypadki, które bardziej pasują do dziedziny mistyki, niż do rzeczywistości. Jeden wskazuje na śmierć pod kołami pociągu, którego zwyczajnie nie mogło być w danym miejscu, drugi zaś przypisuje winę maszyniście, który zatrzymał pociąg kilkanaście metrów przed miejscem wypadku. Żadnego rozsądnego i racjonalnego wytłumaczenia nie widać. Jedno, co pozostaje, to przyjąć, że istnieją pociągi-widma, które stanowią dla człowieka realne zagrożenie.

Czy śmierć istnieje? Według nowej teorii NIE!
USO – Niezidentyfikowane obiekty pływające
Andromedanie - istoty pozaziemskie z Andromedy
Demony słowiańskie - wodniki i utopce
Kamienne Baby
Tajemnica kosmity znad jeziora Turgojak