Owady są nam bliższe, niż myślimy. Mówi się nawet, że możemy od nich pochodzić. Znamy też rasy insektoidalne, chociaż nie jesteśmy do końca pewni czy są kosmitami, czy może pochodzą z naszej planety. Co właściwie o nich wiemy? W wierzeniach Buszmenów istnieje taka legenda o powstaniu naszego gatunku:
Pewnego razu modliszka poprosiła pszczołę, żeby ta przeniosła ją na drugi brzeg rzeki. Pszczoła zgodziła się i uniosła modliszkę, po czym obie bezpiecznie przeleciały nad wodą. Zanim się to stało, pszczoła złożyła w modliszce jaja, lub zapłodniła ją, w wyniku czego na świat przyszli pierwsi ludzie. Ciekawe połączenie, prawda? Oczywiście w naszej kulturze nie byłoby zbyt chętnie przyjmowane.
Z jakiegoś powodu lubimy się stawiać najwyżej ze wszystkich ras i nieszczególnie chcemy słuchać legend, według których pochodzimy od napawających nas wstrętem owadów. Modliszka jest w kulturze Buszmenów opiekunką ludzi, ale nie jest to jedyny przypadek, kiedy owad jest odpowiedzialny za powstanie gatunku. Ten konkretny jest po prostu szczególny, ponieważ pojawia się też w innych niesamowitych opowieściach. Bardzo często mówi się o nim w wywiadach z osobami porwanymi przez obcych.
Ofiary opowiadają o różnych rasach, ale jeden z często powtarzających się motywów, to grupa małych, szarych kosmitów, stojących wokół porwanego, oraz towarzyszący im przedstawiciel innej rasy, lub może stworzenie pełniące rolę przywódcy (jak królowa pszczół, czy mrówek – osobnik większy i mający władzę nad innymi). Ten właśnie gatunek ma przypominać z wyglądu modliszkę. Mniejsze czasem są porównywane do pszczół. O ile widać tu wyraźny związek między porwaniami, a legendą, ciężko się spodziewać, żeby uprowadzeni znali historię pochodzącą z kultury Buszmenów.
Nie jest ona przecież zbyt popularna. Na podstawie tego i wielu innych faktów wysnuto sporo teorii, chociaż jak na razie nie mamy warunków, żeby podważyć je, lub potwierdzić. Mówi się między innymi o tym, że obcy prowadzą na nas eksperymenty, ponieważ jako pokrewny gatunek, mogą w dość łatwy sposób porównać reakcje naszych organizmów ze swoimi. Nie możemy jednak dokładnie powiedzieć, co takiego robią porwanym, ponieważ ciężko jest uzyskać jakiekolwiek odpowiedzi w trakcie badań. Jest to jeden z ważniejszych powodów, dla których ludzie obawiają się kontaktu z obcymi.
Czasem jednak podejmuje się pewne próby współpracy. Przede wszystkim, owady inspirują projektantów zbrojeń. Ich pancerze, chociaż cienkie, są bardzo funkcjonalne. Wpływa na to głównie kształt – jest on zwykle zaokrąglony w taki sposób, żeby każdy ciężar, czy uderzenie rozkładało się na całą powierzchnię pancerza i nie mogło łatwo go zgiąć. Kiedy przyjrzymy się takiej „zbroi”, okaże się, że nie jest wcale tak twarda, jak się wydaje. Jeśli weźmiemy ją do ręki, musimy się starać, żeby jej nie uszkodzić, ale kiedy próbujemy rozdeptać jej właściciela (ciężko znaleźć kogoś, kto nigdy tego nie robił), musimy się często mocno natrudzić. Owady posiadają też cały arsenał naturalnych broni – trucizn, kolców itp., którymi inspirowano się już od wieków.
W wojsku takie formy ochrony byłyby bardzo pożądane. Np. lekkie pancerze dla żołnierzy, umożliwiłyby im szybkie poruszanie się przy zminimalizowanej szansie na doznanie obrażeń. Niestety ciężko dopasować do ludzi coś, co jest przeznaczone dla zupełnie inaczej zbudowanych stworzeń. Może to tylko kwestia czasu, ale na razie musimy myśleć nad innymi rozwiązaniami. Oczywiście w przypadku maszyn, to wyjście jest już bardziej dostępne. Od dawna trwają prace nad dopasowaniem owadzich technik do naszych. Podobno w jednej z tajnych baz wojskowych jest przetrzymywany przedstawiciel insektoidalnej rasy, który współpracuje z ludźmi w celu opracowania dla nich nowych technik obronnych. Ma on pochodzić z innego świata i przebywać w ukryciu z własnej woli. Pytanie tylko, czy chowa się przed ciekawskimi przedstawicielami naszej, czy własnej rasy…
Co mówi Biblia?
Jej przykład każe nam podchodzić do ewentualnych kontaktów z owadami ostrożnie. Poza trzema plagami (III - plaga komarów, IV – much, VIII - szarańczy), te stworzenia są też obecne w Apokalipsie. Opisano je jako szarańczę z ogonami skorpionów i żelaznymi napierśnikami. Część badaczy sugerując się tym, że atakują tylko ludzi nieposiadających znaku Boga, uważa, że mogą to być roboty zaprogramowane tak, żeby „oczyścić” świat z grzechu. Tylko, czy to faktycznie sprawiedliwy podział? Przecież jest na świecie wiele dobrych osób, które wyznają własnych bogów. Według niektórych teorii, insektoidy, to nic innego, jak nasz własny gatunek przychodzący z przyszłości.
Ewolucja jest powolnym procesem, ale jeżeli porównamy naszych najdawniejszych przodków i współczesnych przedstawicieli gatunku, faktycznie znajdziemy pewne oznaki mogące potwierdzić tę teorię – stajemy się wyżsi, tracimy owłosienie, nasze rysy się wygładzają. Coraz łatwiej nam wykonywać rutynowe czynności, i coraz gorzej zapamiętujemy duże ilości informacji.
Niektóre wierzenia (głównie z terenów Indian z Ameryki Północnej) mówią, że taka ewolucja, to tylko powrót do korzeni, ponieważ nasz gatunek już kiedyś przypominał insekty. Czy faktycznie? Teoria ewolucji mówi co innego, chociaż ma ona spore ograniczenia czasowe. Nie wiemy, co działo się na samym początku świata. Wszystko, to tylko domysły podparte logiką, ale nie mające w sobie nic pewnego.
Ludy wierzące w nasze insektoidalne pochodzenie twierdzą też, że powrócimy do dawnej formy wskutek apokalipsy w trakcie której ludzie podzielą się na dwie grupy. Jedna z tych grup zejdzie pod ziemię i będzie tam żyła już zawsze, druga pozostanie na powierzchni.
To wszystko nie brzmi zbyt optymistycznie, ale ma też swoje zalety. Od jakiegoś czasu dążymy przecież do stabilizacji. Jako gatunek, nie chcemy wojen, ale spokojnego, poukładanego życia. Z praktycznego punktu widzenia, gdybyśmy żyli tak, jak np. mrówki, byłoby nam najlepiej. Każdy miałby swoje, ustalone zadania i byłby częścią skomplikowanego systemu, który nawet w przypadku wielkich kataklizmów mógłby przetrwać.
Z jednej strony wolność jednostki jest tu mocno ograniczona, z drugiej dążymy do tego systemu, ponieważ gwarantuje nam on bezpieczeństwo i bytowanie na wysokim poziomie. Tu powstaje spory dylemat – przecież ciągle słyszymy o nadchodzącym końcu. Zarówno jasnowidze, jak i specjaliści mocno stąpający po ziemi ostrzegają nas przed wojnami, klęskami żywiołowymi i najróżniejszymi zagrożeniami, z którymi według nich nie damy sobie rady. Co się stanie, jeżeli w końcu zostaniemy postawieni przed wyborem: wolność lub bezpieczeństwo? Czy zmienimy się w owady i porzucimy dotychczasowe życie?