Zagadkowe, półprzeźroczyste kule, zwykle niewidoczne gołym okiem, ale pojawiające się na fotografiach… Nazwa Orby pochodzi od łacińskiego słowa „orbis” – krąg, sfera. Pojawiają się pojedynczo, albo w grupach po kilka-kilkanaście sztuk. Średnice tych sfer wynoszą od kilku centymetrów do pół metra i więcej. Jeśli chodzi o kolor - bywają białe, niebieskawe, zielone, różowe albo złociste. Orby można spotkać o dowolnej porze roku i dnia.
Czasem przybierają kształty niekonieczne kuliste. Większość orbów posiada podobną strukturę: w pobliżu zewnętrznej granicy obiektu widać koncentryczne formy, a powierzchnia nie jest gładka, wygląda na komórkową i nierówną. Bywa, że centrum odznacza się wypukłością albo większą przezroczystością, przez którą widoczny jest drugi plan. Pojawienie się w kadrze podobnych obiektów próbowano początkowo tłumaczyć wadą zdjęcia, kroplą zanieczyszczenia na obiektywie, pyłem albo odbiciem światła. Jednak optycznie orby wydają się być przed obiektywem, a nie na jego soczewkach.
Klaus Heinemann
Po raz pierwszy zwrócił na nie uwagę profesor Klaus Heinemann, kiedy oglądał fotografie wykonane przez jego żonę na spotkaniu bioenergoterapeutów. Heinemann zauważył, że na niektórych zdjęciach widać jakby krąg światła – niewielki, ale w pełni widoczny. Klaus Heinemann, który przepracował wiele lat w NASA, postanowił przeanalizować przyczynę powstawania tych kręgów. Być może przed obiektywem pojawiły się cząstki kurzu albo kropelki wilgoci? Sprawdził pokój, gdzie były robione zdjęcia, ale wyjaśnienia nie znalazł.
Wtedy profesor mający doświadczenie w pracy z najbardziej wyrafinowaną techniką, zbadał dokładnie aparat żony – ale też bez rezultatu. Mało tego: półprzeźroczyste sfery były też na zdjęciach zrobionych przez samego profesora. Zaintrygowany zaczął robić razem z żoną setki zdjęć – w najróżniejszych miejscach. Przeprowadził dziesiątki eksperymentów. Posługiwał się dwoma aparatami jednocześnie, ustawiał je na nieruchomych statywach, starannie kontrolował warunki wykonania zdjęć – brak cząstek pyłu, wilgoci, odblasków, stopień oświetlenia itp. Wkrótce zauważył, że sfery przemieszczają się z ogromną prędkością ok. 800 km/h.
Kolejne odkrycie polegało na tym, że przy wykorzystaniu zdublowanych aparatów fotograficznych albo dwóch oddzielnych, obejmujących ten sam obiekt pod różnymi kątami, sfery pojawiały się niezmiennie jedynie na jednym z dwóch ujęć. Stwarzało to wrażenie, że latająca kula sama wybiera, kiedy i przed którym aparatem chce się pojawić. Wówczas, na przekór swemu trzeźwemu zwykle stosunkowi do rzeczywistości, profesor Heinemann stwierdził, że ma do czynienia ze zjawiskiem jakiegoś paranormalnego umysłu. Tym bardziej, że wewnątrz niektórych kul dała się zauważyć złożona budowa warstwowa z jądrem i koncentrycznymi słojami.
Wiaczesław Mieszczeriakow
W Rosji badaniem orbów zajął się Wiaczesław Mieszczeriakow, naukowy współpracownik Rosyjskiej Akademii Nauk. Doszedł do następujących wniosków: Chociaż dla określenia tego interesującego obiektu używamy angielskiego słowa „orb” – kula, to jest on z lekka wypukłym „plackiem”, którego grubość jest niewielka w porównaniu ze średnicą. Orb, jako obiekt, nie może stanowić przypadkowej grupy twardych albo płynnych zanieczyszczeń powietrza, jak pył, krople wody itp. Orb nie jest ani błotem na obiektywie, ani wewnętrznym odbiciem światła w soczewkach.
Na fotografiach jest to raczej odbicie światła lampy błyskowej od jakiegoś obiektu. Pytanie tylko, co to za obiekt. Istnieje też pogląd, że orby są samoświecącymi obiektami, których błysk inicjuje lampa aparatu fotograficznego. Pyłu zawieszonego w powietrzu jest rzeczywiście dużo – każdy może zobaczyć miliony „świetlików”, kiedy robiąc zdjęcie z lampą błyskową spojrzy w przestrzeń przed kamerą. Ale te nie dają takiego odbicia, jak orby! Przy pewnym doświadczeniu można nauczyć się obserwować orby naocznie: w momencie błysku można zobaczyć okrągłą plamę w tej części przestrzeni, w której na fotografii pojawi się orb.
Nie każda plama światła jest orbem
Proste doświadczenie, jak np. zdjęcie sypiącej się mąki, kurzu na drodze albo padającego deszczu pokazuje, że nawet jeśli na zdjęciu pojawią się okrągłe, świetliste obiekty, to ich wewnętrzna struktura jest zupełnie inna niż orbów. Charakterystyczną cechą orbów jest ich „falowa”, „interferencyjna” struktura powierzchni oraz obecność dobrze zaznaczonego jądra, czasem przesuniętego na skraj, a także wąskie, koncentryczne słoje w pobliżu zewnętrznej krawędzi. Niektórzy twierdzą, że orby to nic innego, jak interferencyjne obrazy odbić promieni świetlnych od wielu (dziesiątek, setek) cząsteczek pyłu albo kropelek wody.
Tyle tylko, że czasem udaje się uchwycić na zdjęciach przemieszczanie się orbów. Chyba nawet najbardziej sceptycznie nastawiony badacz nie dopuści do siebie myśli, że grupa przypadkowych pyłków przemieszczając się w powietrzu nie zmienia swojego wzajemnego położenia i zachowuje jeden niezmienny obraz interferencyjny. A przecież zachowuje! Więcej: poruszający się orb stanowi obiekt oscylujący, to znaczy w czasie ekspozycji fotografii wielokrotnie gaśnie i zapala się na nowo.
Często na fotografii widok orba jest częściowo przesłonięty innym, bliższym dla obiektywu przedmiotem, co także świadczy przeciwko odbiciu światła od grupy drobinek pyłu.
Gdzie najczęściej pojawiają się orby?
Praktyka pokazuje, że takie zjawisko udaje się sfotografować średnio raz na tysiąc zdjęć. Co ciekawe, najczęściej spotyka się je w miejscach związanych z psychiczną aktywnością ludzi, np. w świątyniach albo na weselach, w czasie uroczystości świątecznych i obok noworodków. Często pojawiają się na fotografiach dzieci, szczególnie kiedy te są zadowolone, na przykład otrzymując prezenty. Bywają na dworcach, w teatrach i w mieszkaniach, natomiast prawie nigdy nie widać ich na cmentarzach. Można odnieść wrażenie, że orby garną się do ludzi. Może są jakoś związane z psychiką człowieka w tym sensie, że niektóre osoby są zdolne je przywoływać.
Być może ma rację profesor Heinemann mówiąc o orbach, że jest to również rzeczywistość, tylko pozostająca „poza granicami naszej rzeczywistości”.