Nawiedzenie w Connecticut

Prawdziwa historia nawiedzenia w Connecticut


Sprawa stała się znana w 2009 roku, kiedy na ekrany kin wszedł horror p.t. „Udręczeni” (ang. „The haunting in Connecticut”). Film przedstawia historię małżeństwa, która przeprowadza się do Connecticut, kiedy ich dziecko zaczyna chorować na raka. Potrzebna jest skomplikowana terapia, a przeprowadzka służy głównie skróceniu czasu ciężkich dla chorego dojazdów do szpitala. Rodzina znajduje dom po okazyjnej cenie, ale wkrótce zaczynają się tam dziać dziwne rzeczy. Fabuła brzmi raczej standardowo. Podobne spotykamy w wielu filmach. Ten konkretny, różni się od innych przede wszystkim wydźwiękiem – jest raczej dramatem, niż budzącym strach horrorem. Ponadto, został stworzony na podstawie prawdziwych wydarzeń...

Connecticut house

Historia została już kiedyś opisana przez Raya Gordona w książce „In a Dark Place: The Story of a True Haunting” (1992r.), oraz pokazana w dokumencie produkcji Discovery „A Haunting in Connecticut”. Wiele osób wciąż nie wierzy w wydarzenia, które podobno miały miejsce w nawiedzonym domu. Niezależnie od tego, czy uznamy oficjalną wersję, czy nie, jest ona bardzo ciekawą historią:

Wszystko zaczęło się w 1986 roku, kiedy małżeństwo Snedekerów, wraz z dziećmi (trzema synami i trzema córkami) przeprowadziło się do starego domu Hallahan House w stanie Connecticut.

Najstarszy z chłopców chorował na ziarnicę złośliwą – nowotwór układu limfatycznego. Cała rodzina przeprowadziła się w okolice szpitala, w którym leczyło się dziecko. Nie wiadomo, czy nabywcy Hallahan House zdawali sobie sprawę z tego, że budynek służył kiedyś jako dom pogrzebowy, ale wybór i tak prawdopodobnie nie był uwarunkowany gustem, a raczej potrzebą. Philip – najstarszy syn – pomimo poprawy stanu fizycznego wskutek leczenia, szybko zaczął doświadczać dziwnych i przerażających wizji. Jego psychika powoli załamywała się, a chłopiec widocznie się zmieniał.

Zachowanie Philipa tłumaczono chorobą i przejściami, które przecież miały prawo mocno na niego wpłynąć. W niedługim czasie – niestety, lub może na szczęście dla chłopca – krewna rodziny zaczęła skarżyć się na nieprzyjemne doznania podczas przebywania w domu. Twierdziła, że zdarza jej się czuć na sobie czyjś dotyk. Do Hallahan House wezwano demonologa Eda Warrena, oraz jasnowidza - Lorraine Warren, którzy w ramach badań wprowadzili się do domu wraz z dwoma krewnymi. Odkąd sprawa została nagłośniona, Snedekerowie zaczęli publicznie opowiadać o swoim nawiedzonym domu. Mówiono nawet, ze czerpią z tego korzyści finansowe...

Oczywiście, im więcej ludzi interesowało się sprawą, tym więcej plotek krążyło na temat posiadłości i tym mniej prawdopodobnie brzmiały.

Dziwne zjawiska tłumaczono na różne sposoby. Poprzedni właściciele domu również włączyli się w spór powstały pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami teorii o nawiedzeniu. Twierdzili, że dom nigdy nie dał im powodów do jakichkolwiek podejrzeń. Czy rzeczywiście? Może było to tylko kłamstwo umotywowane ewentualnymi zarzutami o sprzedanie niebezpiecznej posiadłości rodzinie w potrzebie? Kłamstwo mogło też leżeć po drugiej stronie. Przecież chore dziecko potrzebowało pomocy. Kto wie, czy jego rodzice posiadali dochody wystarczające na pokrycie wszystkich kosztów...

Duch, czy demon?

Z filmu „Udręczeni” dowiadujemy się, że cokolwiek nawiedzało dom, nie było dobrą istotą. Nie licząc strasznych wizji i typowych dla złośliwych duchów, przemieszczających się przedmiotów, widzimy też powolną destrukcję całego domu. Dokument i relacje mówią, że na tym wcale się nie kończyło. Duch przypominał raczej demona. Niszczył święte symbole i napastował kobiety przebywające w budynku. Koniec końców, dom został poświęcony i odprawiono w nim katolicki egzorcyzm. Wygląda na to, że działania przyniosły zamierzony efekt.

Nawiedzenie, czy iluzja?

Z historii wynika, że Philip był pierwszą osobą, która miała kontakt z duchami Hallahan House. Tłumaczono to w prosty i właściwie wiarygodny sposób – jako człowiek bliski śmierci, chłopiec był naturalnie podatny na wszelkie wpływy zaświatów. Poprzedni właściciele posiadłości nie wierzyli w duchy, więc możliwe, że nawet doświadczając pewnych niecodziennych zdarzeń, tłumaczyliby je w możliwe najbardziej przyziemny sposób. Rodzina Philipa mogła otworzyć się na niezwykłe zjawiska i wskutek sugestii – widząc dziwne zachowanie dziecka – podświadomie uwierzyć, że dom nie jest zwyczajny.

Kiedy już jesteśmy przekonani, że dookoła dzieje się coś niesamowitego, bardzo łatwo przyjmować nowe „dowody” i w końcu uwierzyć w nie zupełnie świadomie. Inna wersja mówi, że Philip przebywając na granicy dwóch światów, przyciągał złe duchy tak mocno, że w końcu zaczęły one nawiedzać dom i pozostałych jego mieszkańców. Tłumaczy to, dlaczego poprzedni właściciele budynku nie mieli problemów z siłami nadprzyrodzonymi. Wielu badaczy spirytyzmu twierdzi, że nie wierząc w duchy, w żaden sposób nie jesteśmy w stanie doświadczyć ich wpływów. Jeżeli tak, pierwsi mieszkańcy Hallahan House nie zostaliby zaatakowani nawet, gdyby duchy już wcześniej przebywały na terenie posiadłości.

Czy nawiedzenie mogło wystąpić?

Jako główną przyczynę nawiedzenia, traktuje się tu fakt, że budynek był kiedyś domem pogrzebowym. Faktycznie, miał taką funkcję. Tylko czy oby na pewno jest to podstawa do wizyt gości z zaświatów? Dom pogrzebowy, to (poza nielicznymi wyjątkami) nie miejsce śmierci, ani spoczynku, które zazwyczaj są nawiedzane. Na terenie tego konkretnego znajdował się cmentarz. Dziwi tylko fakt, że nawiedzony był jedynie budynek, w którym odbywały się zabiegi pielęgnacyjne i przygotowania do pogrzebu: konsultacje z rodzinami, sprawy organizacyjne, ewentualnie kremacje... Czy którakolwiek z tych rzeczy może stanowić dla duszy powód do powrotu i zemsty? Chyba, że w domu działo się coś jeszcze? Coś, co nigdy nie wyszło na światło dzienne?

Tragiczne skutki spotkania z UFO
Wampiry z cmentarza Highgate
Pociągi widma i zagadkowa śmierć na szynach
Starożytna technologia Kosmitów
Byty nadnaturalne Yōkai - japońskie demony
Teoria płaskiej Ziemi i jej zwolennicy