Na Uralu
W zwyczajnej wiosce o nazwie Orłówka, w obwodzie Czelabińskim na Uralu, kiedy tylko w ubiegłym roku zginął śnieg, w jednym z ogrodów pojawiła się ogromna jama. Gospodarze twierdzą, że zdarzyło się to około 21 kwietnia. O przyczynach tego zjawiska krążą wśród mieszkańców Orłówki różne wersje. Ludzie wątpią, aby jama mogła być skutkiem jakiegoś naturalnego kataklizmu.
Chodzi o to, że cylindryczny lej posiada regularną formę geometryczną. Wchodzi w ziemię na półtora metra i tyleż samo liczy średnicy. Najstarsi ludzie takiego tajemniczego zdarzenia nie pamiętają. Najbardziej zadziwia fakt, że dziura w ziemi posiada gładkie, regularne ściany, jakby ją ktoś dokładnie wygładził. Według jedne z wersji, winne temu są wody gruntowe. Jednak ludzie są bardziej skłonni uznać, że przyczyna jest bardziej mistyczna.
W Zachodniej Syberii
W 1994 roku niespotykane zdarzenie prawie dosłownie zatrzęsło rejonem Muromcewskim w obwodzie Omskim (Zachodnia Syberia). Zaczęło się od tego, że nagle zatrzęsła się ziemia. Przestraszeni mieszkańcy kilku wiosek, w których domach zakołysała się podłoga i zabrzęczały szyby w oknach, wybiegli na drogi. Ale więcej wstrząsów nie było. Co to takiego? Trzęsienie ziemi? Wybuch bomby? Upadek meteorytu? Różne pomysły przychodziły ludziom do głowy.
A rankiem następnego dnia ich oczom ukazało się coś, co nie pasowało do żadnej wymyślonej wersji. Poruszeni mieszkańcy zgromadzili się wokół zagadkowej jamy z idealnym, dosłownie narysowanym cyrklem, obwodem. Ściany były gładkie, jak w szklance. Średnica – pięć metrów. Głębokość – cztery i pół metra. I co najbardziej zadziwiające, dookoła nie było widać ani grudki wykopanej ziemi.
Gdyby to był skutek wybuchu albo upadku meteorytu, koniecznie byłyby widoczne zwały ziemi – a tu żadnych śladów! Jakby ktoś wbił w ziemię gigantyczny, pusty w środku cylinder, a potem uniósł go ostrożnie razem z pobranym gruntem. Ale po tym, jak jeden z miejscowych przysięgał, że na własne oczy widział świecącą kulę, która opuszczała się na pole, wszyscy doszli do zgodnego wniosku: „Obcy kradną naszą ziemię!” Niewiadomo też skąd wzięła się dziura w ziemi w obwodzie Wołgogradzkim, trzy kilometry od wioski Prudowy. Odkryto ją w 2015 r.
W Kazachstanie
Nieznani złodzieje ziemi zostali odkryci nawet w stepach Kazachstanu. Pozostawili tam po sobie nie jedną, ale dziesiątki cylindrycznych jam. W 1999 roku w jedną z nich omal nie wpadł ciągnik razem z kierowcą. Należy dodać, że ta jama, podobnie jak muromcewska, miała średnicę 5 m. Wszędzie takie same gładkie ściany z wyraźnym rysunkiem warstw gleby i idealnie okrągły kształt.
Kto kopie dziury w ziemi?
Pierwsze rozwiązanie, jakie się nasuwa, to ślady upadku rakiet. Jednak wojsko nie przyznaje się do autorstwa tych obiektów. Pułkownik B. F. Gromow poinformował:
„Radiometryczne i wizualne badanie leja, przeprowadzone przez nas, pozwala z absolutną pewnością stwierdzić, że dane zjawisko nie jest związane z upadkiem aparatów kosmicznych ani z próbami broni. Nie stwierdzono na miejscu promieniowania. Wyklucza się też upadek meteorytu, ponieważ w takim przypadku powstanie cylindrycznego leja jest niemożliwe. Na dodatek, gdyby nawet założyć upadek jakiegoś obiektu, to wówczas winno nastąpić wyrzucenie znacznej ilości gleby wokół leja – a tego brak…”
W 2004 roku na polu w pobliżu osiedla Bieriezowka w obwodzie Woroneskim, mieszkańcy wioski znaleźli cylindryczny otwór w ziemi. Miał gładkie ściany, trzymetrową średnicę i taką samą głębokość. Jak zwykle w takich przypadkach, nie znaleziono najmniejszej ilości wybranej ziemi. Gdyby nawet nie dać wiary tłumaczeniom woskowych i przyjąć, że w ziemię wbił się z dużą prędkością jakiś aparat wojskowy albo kosmiczny, to powstaje seria nowych pytań.
Po pierwsze, gdzie podział się ten aparat po upadku? Czyżby uniósł się ponownie w górę? I po drugie, dlaczego dno leja nie zostało ubite do twardości betonu, czego można by się spodziewać po wbiciu się pocisku na znaczną głębokość? A może rozwiązanie zagadki odkryto w Baszkirii? Dwie brygady baszkirskich nafciarzy (a była to duża grupa ludzi, którym nie można przypisać zbiorowej halucynacji albo chęci wprowadzenia uczonych w błąd) widziały kilka ciemnoczerwonych kul, które zawisały prawie nad samą ziemią. Nikt ze świadków tego zjawiska nie odważył się podejść blisko.
Dopiero następnego dnia odkryto w tamtym miejscu znajome, głębokie dziury w ziemi o średnicy jednego metra. Bardzo podobne zdarzenie miało miejsce w kwietniu 1990 roku również w obwodzie Woroneskim, w ogrodzie mieszkanki wsi Kostenka, pani Jewdokii Fominej. Samego momentu powstawania jamy kobieta nie zaobserwowała, jednak widziała z okna swojego domu, jak nocą nad jej ogrodem wisiała, intensywnie świecąc w oczy, czerwona kula. Kiedy rano w tym miejscu zobaczyła głęboką dziurę, natychmiast powiadomiła o tym Woroneski Komitet do spraw badań zjawisk anomalnych.
Specjaliści wszystko pomierzyli i ponotowali. Lej był idealnie okrągłym otworem z gładkimi, jakby wyciętymi ścianami na głębokość 5,4 m. Dookoła otworu nie było ani okruszka gruntu. Po kilku miesiącach (na początku lipca) woronescy badacze odwiedzili panią Jedwdokię i jej zagadkową jamę ogrodzie po raz drugi. Dziura była zakryta drewnianą pokrywą i była w dobrym stanie. Teraz widać było doskonale to, czego nie można było zauważyć wcześniej. Dookoła jamy wyraźnie odznaczała się strefa z bardziej bujną roślinnością. Łodygi ziemniaków były o 10-15 cm wyższe i mocniejsze niż zwykle, a soczysta zieleń liści tworzyła ośmiometrowy pierścień kontrastujący z tłem ziemniaczanego pola.
Po zborze ziemniaków przeprowadzono analizę porównawczą bulw i łodyg ziemniaków pochodzących ze strefy anomalnej z próbkami z innych części pola. Okazało się, że zawartość manganu, cynku i fosforu w bulwach z badanej strefy zmniejszyła się 2-3 razy. Koncentracja miedzi i fosforu w łodygach także zmniejszyła się o połowę w porównaniu z próbkami kontrolnymi. Natomiast ogromne zaskoczenie i niedowierzanie wywołało znaczne podwyższenie cyrkonu (12 razy) i itru (6 razy) w ziemniaczanych bulwach, które wyrosły wokół leja. Fakt niewytłumaczalny.
Proste wyliczenia wykonane przez badaczy wykazały, że z każdej dziury w ziemi zniknęło bez śladu ok. 150 kg gleby. Aby w ten sposób przebić warstwę gruntu, trzeba było wytworzyć nacisk 11,5 tony na centymetr kwadratowy!
Pozostaje pytanie dotychczas bez odpowiedzi: kto kradnie ziemię? Czyżby Obcy? (S)