To tajemnicze zdarzenie miało miejsce w 1996 roku. Wywołało cały potok przypuszczeń i domysłów, a w społeczeństwie otrzymało nazwę „kysztymskiego karzełka”. Oto fakty, które każdy może interpretować na swój sposób, ponieważ jednoznacznego ich wyjaśnienia brak do tej pory. Miejsce zdarzenia Na południu Rosji, w pobliżu granicy z Kazachstanem, znajduje się obwód Czelabiński. W odległości ok. 90 km od Czelabińska leży niewielkie miasto Kysztym, a na jego obrzeżu – osiedle Kaolinowe. Tam właśnie pojawił się słynny karzełek.
Zagadkowe znalezisko
Tajemnicza istota została znaleziona w maju 1996 roku przez mieszkankę osiedla, Tamarę Proswirynę. W szeregu publikacji, jako datę znalezienia karzełka omyłkowo podaje się sierpień, kiedy to w rzeczywistości odkryto jego już zmumifikowane szczątki. Tamara Proswiryna mieszkała sama. Syn Siergiej odbywał wyrok za kradzieże, ale starszą kobietę regularnie odwiedzała bratowa, czasem bywał u niej 14 letni wnuk Sasza albo synowa.
Zaopatrywali ją w żywność i pomagali sprzątać mieszkanie. Według opowieści Proswiryny, poszła ona tamtego dnia po wodę do studni w lesie, gdzie usłyszała nagle wołanie – dźwięki podobne do słabego krzyku. Poszła za dochodzącym z dala głosem i pod starą sosną zauważyła jakieś stworzenie. Przypominało ono niemowlę, ale wzrostu miało zaledwie 25 cm. Głowa przypominała wydłużoną cebulę. Usta bez warg stanowiły szczelinę w dole twarzy. Palców miało po pięć u każdej ręki, zakończonych ostrymi paznokciami.
Ciało pokrywała rzadka sierść. Leżało to stworzenie na ziemi i żałośnie piszczało. Litościwa kobieta zabrała je do domu, nakarmiła i dała na imię „Aloszeńka”. Ludzie odwiedzający Proswirynę szybko zobaczyli zagadkową istotę. Bratowa kobiety tak ją opisywała:
„To wcale nie było podobne do dziecka. Wydawało cichy świst. Kiedy otwierało usta, widać było dwa małe zęby. Głowa miała kolor brązowy, a ciało – ciemno-szary. Oczy wielkie, pozbawione powiek, spojrzenie rozumne. Źrenice wciąż to zwężały się, to rozszerzały. Brak było narządów płciowych. Palce u rąk i nóg były długie. Poili je łyżeczką. Język był długi i jasnoczerwony.” Ogólnie biorąc, karzełek kysztymski (jak nazwali go dziennikarze) przeżył u Tamary Proswiryny około miesiąca.
Dalsze losy karzełka
Starsza kobieta opiekująca się karzełkiem cierpiała na zaburzenia psychiki. Tak się zdarzyło, że nastąpiło pogorszenie jej stanu i kobietę przewieziono do szpitala. Aloszeńka pozostał w mieszkaniu samotny. Kobieta tłumaczyła wprawdzie lekarzom, że mieszka z nią jej syn, maleńki Alosza, ale jej słowa brano za skutek choroby. Bez jedzenia i wody karzełek szybko zmarł. Po dziesięciu dniach w mieszkaniu pojawiła się bratowa Proswiryny ze swoim konkubentem Nurdinowem. Para zauważyła oczywiście zwłoki Aloszeńki. W mieszkaniu unosił się dziwny zapach jakby jakiejś syntetycznej żywicy.
Nurdinow wysunął przypuszczenie, że Aloszeńka jest z pewnością kosmitą, i że będzie można nieźle na nim zarobić. Zabrał ze sobą martwego karzełka i wysuszył go na słońcu. Po kilku tygodniach Nurdinow został zatrzymany za kradzież, a jego sprawą zajął się kapitan milicji Mokicziow. W trakcie przesłuchania oskarżony nieoczekiwanie zeznał, że w domu jego rodziców znajduje się mumia przybysza z obcej planety. Kapitan zainteresował się tą informacją i pojechał obejrzeć opisywany przedmiot. I rzeczywiście, Nurdinow wyjął z szafy zawiniętą w szmatę maleńką mumię. Kiedy oficer wrócił na komisariat i opowiedział o zagadkowym przedmiocie, który według niego może mieć nieziemskie pochodzenie, jego koledzy wyśmiali go. Jedynie major Bendlin potraktował jego słowa poważnie.
Śledztwo majora Bendlina
Major Władimir Bendlin zabrał ze sobą dyktafon, aparat fotograficzny oraz kamerę video i pojechał na spotkanie z rodzicami Nurdinowa. Po oględzinach wysuszonego ciała Aloszki doszedł do wniosku, że nie jest to ludzka istota; w swojej pracy nie raz widywał martwe dzieci. Zabrał mumię do dalszych ustaleń operacyjno-śledczych, jednak jego przełożeni dali mu do zrozumienia, że powinien zająć się bieżącymi sprawami, a nie uganiać się za kosmitami. W tej sytuacji major zmuszony był prowadzić nieoficjalne śledztwo w czasie wolnym od pracy. Właśnie dzięki niemu, karzełek kysztymski stał się znany na cały świat. Bendlin wykonał ogromną pracę.
Przesłuchał wszystkich świadków, którzy widzieli Aloszeńkę żywego. Nagrał kamerą relacje bratowej Tamary Proswiryny oraz jej znajomego. Mumia była też okazana anatomopatologowi Stanisławowi Samoszkinowi. Ten stwierdził, że z prawdopodobieństwem 90% nie jest to człowiek. Głowa o wydłużonym kształcie składała się z 4 kości. Przypominała hełm średniowiecznego rycerza. Brak było małżowin usznych. Otwory z boku głowy pełniły widocznie rolę aparatu słuchowego. Szkielet różnił się od ludzkiego. Kości miednicy umożliwiały nie tylko ruch w pionie, ale i w poziomie. Samoszkin uznał, że ostateczne rozwiązanie zagadki może dać badanie DNA. B
yło to jednak kosztowne, a major prywatnie takich wydatków nie był w stanie ponieść. Koledzy poradzili mu, aby zwrócił się do organizacji „Gwiezdna Akademia UFO-kontakt”. Pomysł był dobry; już następnego dnia przyjechały dwa samochody z ufologami. Bendlin pokazał im dokumentację, filmy, a na koniec samego Aloszkę. Badacze zabrali mumię do dalszych badań i obiecali majorowi stały kontakt. Niestety, minął tydzień, drugi, a po specjalistach od spraw nieziemskich nie było ani widu, ani słychu. Major zadzwonił do nich. Odpowiedzieli, że badania wciąż trwają. Po tygodniu powiedzieli mu, że to ludzkie szczątki, efekt poronienia.
Koniec historii?
Nie zupełnie. Kysztym jest niewielkim miastem. Znajomi majora byli na bieżąco informowani o wynikach jego dochodzenia i ktoś podzielił się wiedzą z redakcją lokalnej gazety. Wkrótce ukazał się artykuł o zagadkowej istocie. Potem analogiczna sytuacja powtórzyła się z gazetą o większym zasięgu, aż wreszcie do miasta przyjechał korespondent „Komsomolskiej Prawdy” – gazety ogólnokrajowej. Wieść obiegła cały kraj. W Kysztymie pojawili się nawet pracownicy japońskiej telewizji. Zaproponowali Bendlinowi za mumię 200 000 dolarów – on jej jednak już nie miał.
Ostatecznie Japończycy chcieli umówić się na wywiad z głównym świadkiem zdarzenia, Tamarą Proswiryną. Ustalono datę i godzinę spotkania. Pół godziny przed tym terminem major otrzymał wiadomość, że kobieta wpadła pod samochód i zginęła na miejscu. Była przy tym boso i ledwie w szlafroku. Wypadek bardzo dziwny. Osiedle Kaolinowe, to nie centrum milionowego miasta, gdzie ludzie często giną pod kołami, tutaj w ciągu godziny przejeżdża zwykle jeden samochód. Na dodatek, Proswiryna choć miewała problemy ze zdrowiem psychicznym, to na ulicę zawsze wychodziła kompletnie ubrana. A co najciekawsze - samochodu, który spowodował wypadek, nie odnaleziono.
Hipotezy – kim był Aloszeńka?
- Niektórzy uważają, że był to tzw. bliźniak pasożyt.
Po urodzeniu niezdolny do życia. Martwy i zmumifikowany został znaleziony przez kobietę koło osiedla. Byłoby to nawet prawdopodobne, gdyby nie relacje wielu naocznych świadków, którzy widzieli karzełka żywego.
- Karzełek był istotą pozaziemskiego pochodzenia.
Jak zwykle w podobnych przypadkach, brak jest niepodważalnych dowodów. Mumia karzełka zniknęła gdzieś bez śladu, a główny świadek zginął w wypadku.
- Był to nieznany dotąd nauce gatunek zwierzęcia.
Najmniej prawdopodobna hipoteza. Na zakończenie warto dodać, że kysztymski karzełek – Aloszeńka, nie był jedynakiem. Podobne miniaturowe istoty, żywe i zmumifikowane, zdarzały się też w Chile, Meksyku i USA. Może kiedyś uda się rozwiązać ich zagadkę.