Często nie zastanawiamy się nawet, jak powstają najpopularniejsze tradycje i ile magii w sobie mają... Najbardziej znamy obchody karnawałowe z obszaru Rio de Janeiro oraz Wenecji. Te weneckie są szczególnie charakterystyczne pod względem tradycji. Posiadają kilka ciekawych szczegółów, których zwykle nie dostrzegamy skupiając się na oglądaniu kolorowych strojów.
Przebierańcy często odgrywają dla zainteresowanych scenki, w których przedstawiają życie codzienne - jego problemy, trudy, zawiłości. W ten sposób nie tylko zwracają uwagę społeczeństwa na rzeczy pozornie drobne, ale również sami przeżywają je w sposób, który pozwala im lepiej radzić sobie z drobnostkami i dużymi problemami. Przechadzając się po ulicach, możemy natknąć się na szczególny rodzaj masek, tzw. "medico della peste".
Posiadają one długi "dziób", więc nie sposób ich przeoczyć. Co oznaczają? Nawiązują do masek noszonych przez medyków w czasach plagi Czarnej Śmierci... "Dzioby" służyły lekarzom do przetrzymywania ziół, które miały chronić ich przed zarażeniem się chorobą podczas pracy.
Chociaż maski mają dość nietypowe pochodzenie, dobrze wpasowują się w symbolikę karnawału. Medycy od Czarnej Śmierci byli specjalistami opłacanymi przez państwo. Leczyli każdego, niezależnie od jego klasy społecznej, czy pozycji. Dla medyków każdy był równy i należało go traktować bez żadnych uprzedzeń, czy osądzania. Ale Karnawał, to przecież nie tylko Wenecja i Rio. Jak obchodzi się go w innych częściach świata?
Karnawał w Binche
Tradycja została doceniona przez historyków i archeologów, a także badaczy kultury. Zgodnie z ich decyzją, karnawał w Binche mianowano Arcydziełem Ustnego i Niematerialnego Dziedzictwa Ludzkości, oraz wpisano na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO. Chociaż ciężko jest ustalić, jak powstał ten zwyczaj, w XIX wieku dziennikarz Adolphe Delmée stworzył ciekawą legendę opowiadającą o Gilles - są to mężczyźni mieszkający w Binche od przynajmniej pięciu lat - w dzień Mardi Gras (ostatni w karnawale) zakładają tuniki, koronkowe kołnierze, czapki i udekorowane, jutowe spodnie, po czym wychodzą na ulice, trzymając w rękach ramony - wiązki gałązek i koszyki z pomarańczami. Do południa Gilles noszą na twarzach maski, które jak nakazuje prawo, mogą być używane tylko i wyłącznie przez nich. Według Adolphe'a Delmée, Gilles mieli pochodzić od Inków, którzy w podobnych strojach pojawili się w 1549 roku na uroczystości zorganizowanej przez Marię Habsburżankę.
Nadrenia-Westfalia
Jest centrum karnawału w krajach niemieckojęzycznych. Od 11 listopada (godz. 11.11) zaczyna się tu zawsze "piąta pora roku". Trwa aż do Środy Popielcowej. Kulminacja zabaw przypada na ten sam czas, co w Polsce. Dlaczego zaczyna się wcześniej? Zwyczaj pochodzi jeszcze ze średniowiecza, kiedy organizowano tzw. "Święto Głupca" ("festa fatuorum", "stultorum", "follorum") - spotykane w różnych krajach chrześcijańskich.
Wybierano na tę okazję specjalnego przewodnika - "biskupa" i odprawiano zwyczajowe msze. W przeciwieństwie do typowych obrzędów, tutaj działy się rzeczy nietypowe, a czasem nawet dość straszne. Przede wszystkim śpiewano wulgarne piosenki nawiązujące do religii. Było to mocne naruszenie zasad moralnych. Chętnie słuchano włóczęgów i oglądano kuglarzy. Niestety Kościół szybko zaczął sprzeciwiać się praktykom, więc świętujący stali się "przestępcami". Od XVII wieku uczestników "Święta" zamykano w zakładach dla obłąkanych lub bito w ramach kary.
Londyn - Bank Holiday Monday
Świętowanie trwa dwa dni (poniedziałek i niedzielę). Chociaż po 1965 roku ze stycznia przeniesiono je na sierpień, idea jest właściwie taka, jak w innych partiach świata. Pomysł powstał pod koniec lat 50' na skutek nacisków społecznych wobec Afroamerykańskich emigrantów. Ludzie chcieli bawić się razem i świętować nie przejmując się pochodzeniem, czy pozornymi różnicami. Bank Holiday Monday stał się pierwszym poważnym krokiem do dzielenia się między społecznościami kulturą i tradycjami.
Powyższe przykłady, to raczej standardowe zabawy. W niektórych częściach świata można za to spotkać zupełnie nietypowe formy świętowania. Niektóre są tylko dziwne, inne pochodzą od bardzo nieprzyjemnych rozrywek...
Puno
Ciekawym zwyczajem jest kończąca karnawał "Diablada" ("Taniec Diabłów"). Łączy w sobie sztuki teatralne oraz taniec i pochodzi jeszcze z czasów Hiszpańskiej kolonizacji Południowej Ameryki. Wtedy właśnie misjonarze przybywający na te ziemie mieli uczyć miejscowych podstawowych zasad nowej religii. Przesłanie było proste - triumf aniołów nad demonami. Tak przynajmniej zwykle się uważa. Spory trwają do dziś, ponieważ rdzenni mieszkańcy twierdzą, że taniec pochodzi z innego, stworzonego na terenach Boliwii, Chile i Peru. Jak by nie było, wesołe "diabły" pojawiają się co roku, żeby bawić tłumy.
Kurentowanie - Słowenia
Zwyczaj znano w różnych krajach słowiańskich, ale w większości z nich zupełnie już zanikł. Trwa dziesięć dni, a jego znakiem charakterystycznym są Kurenty, czyli osoby poprzebierane za wielkie, włochate bestie. Pochodzą z dawnych wierzeń.
Były bóstwami płodności, a ich kult obejmuje obecnie 36 bractw (z ośrodkiem w mieście Ptuj), które poznać można po używaniu masek lub krowich rogów w ramach nietypowej ozdoby, która ma upodobnić członków do bożka. Kurenty wędrują między domami, hałasując w celu odczynienia złych uroków i odgonienia zimy. Kurent jest też dość lubieżnym bóstwem, więc przebierańcy w ramach żartu rzucają czasem napotkanym kobietom rozmaite propozycje.
Fastelavn - Dania
Tutaj karnawał jest przeznaczony głównie dla dzieci. Obchodzi się go siedem tygodni przed Niedzielą wielkanocną. W przeciwieństwie do naszego karnawału, nie jest to do końca święto religijne, chociaż wywodzi się z tradycji chrześcijańskiej. Z biegiem lat zaczęto je traktować raczej, jako znak zmiany pory roku, ale wciąż posiadało swoje zwyczaje. Popularny jest np. "kot w beczce".
Do połowy XVIII wieku zabawa polegała na umieszczeniu w drewnianej beczce żywego zwierzęcia. następnie beczkę okładano kijami, a kiedy się rozpadła, osoba zadająca ostatnie uderzenie wygrywała rok bez podatków. W późniejszych czasach kota zastąpiono na szczęście rysunkiem, a beczki napełniano cukierkami, o które do dziś co roku "walczą" dzieci. Duńskie tradycje karnawałowe dały się we znaki również gęsiom.
Żywego ptaka wieszano wysoko na sznurku i w celu zapewnienia sobie bogatych plonów starano się urwać mu głowę, podjeżdżając na koniu i łapiąc za nią ręką. Dzisiejsze obrzędy w niczym nie przypominają brutalnych praktyk sprzed wieków. Najpopularniejszym zwyczajem jest pieczenie słodkich bułeczek z kremem lub lukrem i śpiewanie tradycyjnej piosenki w celu dostania smakołyku. Niech ten karnawał - przyjemny zarówno dla ludzi, jak i zwierząt - trwa jak najdłużej...