Czy nawiedzone miejsca istnieją?

Wiele osób twierdzi, że nie. Osoby podające się za łowców duchów często podrabiają dowody - zdjęcia, taśmy (wciąż często używa się tradycyjnych technik) i inne nagrania. Bardzo utrudnia to pracę specjalistom próbującym dowieść, że zjawiska paranormalne istnieją. Często podrabiacze nie są jednak ludźmi chcącymi zarobić, lub przeszkodzić w badaniach, ale fanami zjawisk, których istnienie próbują udowodnić innym nawet poprzez oszustwo. Tak, jak materiały dowodowe, "podrobić" można też ducha.

Czasem zdarza się to w sposób nieświadomy - dawniej za duchy uznawano tzw. widmo Brockenu, które było tak naprawdę cieniem obserwatora, padającym na chmury. Z bardziej przemyślanych sposobów - ludzie nieraz i nie dwa pozorowali działania duchów w różnych miejscach, a potem nagłaśniali sprawę dla korzyści finansowych, lub żeby przyciągnąć turystów do wybranego regionu.kobieta w czerni Trzeba przyznać, że biznes tego typu jest nie tylko opłacalny dla właściciela nawiedzonego miejsca, ale też przynosi korzyści dla całej okolicy - turyści zjeżdżają masowo, chcąc przeżyć przygodę z dreszczykiem, kupują pamiątki, książki z legendami, oraz chcą dokładnie poznać historię i mniej znane zakamarki miejsca.

W Polsce historii o duchach jest bardzo wiele. Często zdarzało się, że legendy jednych rejonów przetrwały w większej ilości, niż te z innych, lub w późniejszych czasach - były tworzone częściej na danym obszarze. Ogólnie rzecz biorąc historii o duchach mamy bardzo wiele i praktycznie każdy stary zamek, czy bardziej znany dworek ma jedną, lub kilka własnych.

Obecnie, jeśli chodzi o miasta - w ilości legend i podań przoduje Kraków, z kolei z całych regionów, najczęściej mówi się o Wielkopolsce.

Nasze historie o duchach, to efekt mieszanki różnych kultur i wierzeń, które przewijały się przez Polskę na przestrzeni dziejów. Jeżeli liczyć też demony i stworzenia typowe dla poszczególnych religii, można nawet orientacyjnie podzielić teren kraju na "tereny" charakterystyczne dla danych gatunków: na Śląsku przeważają duchy kopalniane i demony wodne, a w Wielkopolsce duchy polne. Jest to oczywiście spowodowane czynnikami takimi, jak warunki naturalne (jeziora, lasy, jaskinie) i rodzaje przemysłu w okolicy. Poza tym - duży wpływ ma też liczba mieszkańców na przestrzeni lat.

Dobrze zaludnione tereny wykształcały więcej legend i historii. W dużych miastach oczywiście mówi się prawie zawsze o typowo ludzkich duchach. Pojawiają się zwykle w skutek nagłej śmierci, czyli takiej, jakich pełno w miastach i (w dawnych czasach) na zamkach. Duchy naturalne to stworzenia z legend i bajek, więc istniejące raczej tam, gdzie ludzi jest mniej, a natura ma największą władzę. Podobno duchy tego typu zwykle uciekały przed ludźmi. Czasem atakowały. Nic dziwnego, ponieważ nasz gatunek odkąd tylko się pojawił, niszczył naturę dla własnych korzyści. Legendy mówią, że duchy natury są, lub były tak bardzo związane ze swoim otoczeniem, że czuły ból każdego niszczonego drzewa i zabijanego zwierzęcia. Nic dziwnego, że wolały trzymać się z dala od miast i osad...

Gdzie szukać duchów?

Osobom zainteresowanym typowymi nawiedzonymi miejscami poleca się głównie:

  • Pałac w Łańcucie - można tu spotkać jeźdźca na czarnym koniu. Podobno pod tą postacią pojawia się diabeł. Niektórzy twierdzą, że jest to raczej duch Stanisława Stadnickiego - szlachcica, który za życia mordował, kradł i niszczył nie żałując niczego. Jak by na to nie spojrzeć - duch jest zły i należy na wszelki wypadek zachować pewien dystans.
  • Zamek w Bobolicach - tu z kolei spotkamy ducha hrabianki, która jeszcze będąc młodą dziewczyną została zmuszona do poślubienia 60-letniego bogacza. Z racji wieku, pierwszy zmarł mąż. W niedługim czasie również dwaj synowie. Trzecie i ostatnie dziecko zostało odebrane kobiecie przez krewnych. Hrabianka załamała się, a jej stan pogarszał się z każdym dniem. Po śmierci nie opuściła zamku i do dzisiaj snuje się po nim, płacząc i zawodząc.
  • Zamek Ogrodzieniec - nawiedza go wielki, czarny pies. Uważa się, że nie jest to duch zwierzęcia, ale postać, jaką przybrał po śmierci Stanisław Warszycki - dręczyciel poddanych, których katował w specjalnie przygotowanej grocie na zamkowym dziedzińcu.
Mniej standardowe miejsca nawiedzeń nie mają tak znanych historii i raczej nie spotyka się tam duchów, jako takich. A może właśnie na odwrót? Może właśnie te niewidzialne duchy są prawdziwe i nie powinniśmy widzieć ich formy...

Tereny szczególnie uwielbiane przez łowców duchów, to te, gdzie rzadko widać mgliste postaci, a dziwne dźwięki, to głównie typowe odgłosy starych budynków, ale historia, lub dziwne doniesienia wskazują, że może się tam coś kryć. Przede wszystkim w trakcie "łowów" odwiedza się cmentarze, co jest dość oczywiste - ze zmarłymi najłatwiej skontaktować się w miejscach ich śmierci i pochówku. Poza tym, również stare domy w wyludniających się wioskach. Często ludzie mieszkają tam do końca życia, chcąc spokoju, na który pracowali latami.

Niestety zazwyczaj umierają samotnie, ponieważ młodsi członkowie rodzin pracują w miastach i tam też pozostają. Starsi z kolei czekając na wizytę, czy jakąkolwiek wiadomość od nich zaczynają powoli odczuwać dolegliwości związane z wiekiem, ale nie chcąc zawracać zajętym dzieciom głowy, czekają tylko na wizytę, lub kontakt od nich. Ci którzy się nie doczekają, nawet po śmierci potrafią pozostać w domu, z nadzieją, że ktoś w końcu przyjdzie w odwiedziny. ZjawaDuchów szuka się też w innych miejscach - zazwyczaj w ruinach. Miejsce wyznacza się na podstawie plotek i historii odwiedzających. Warto tu zwrócić uwagę np. na ruiny w Morysinie (obok warszawskiego Parku w Wilanowie). Wiele osób twierdzi, że w powietrzu czuć "coś" dziwnego. Miejsce samo w sobie jest niesamowite. Do ruin prowadzi polna droga między drzewami. Jest dość długa i dość dobrze zasłonięta od zewnątrz.

Docierając na miejsce widzimy resztki XIX - wiecznej bramy (o sporych rozmiarach). Jest zniszczona nie tylko czasem, ale też pełna śladów obecności turystów. Właściwie wygląda dość zwyczajnie, jak na tak starą budowlę. Dlaczego więc słyszy się o dziwnych odczuciach w jej okolicy? Być może nie widzimy duchów, ale często jesteśmy w stanie je wyczuć. Jeszcze lepiej radzą sobie z tym zwierzęta. Wielu właścicieli psów twierdzi, że czworonogi nie chcą się nawet zbliżać do bramy. Denerwują się, lub szczekają. Jak dotąd nie znaleziono racjonalnej przyczyny takiego zachowania.

Nie ma tam głośnych maszyn, czy dziwnych zapachów (które zazwyczaj raczej przyciągają psy, zamiast je odstraszać...), a okolica wydaje się idealna do zabawy ze zwierzakiem. Takich miejsc da się wyszukać więcej, ale zwykle nie mówi się o nich na zwykłych stronach spirytystycznych, ponieważ obiekty są mało znane, więc odwiedzają je raczej lokalni mieszkańcy, a turyści z dalekich stron się tu nie pojawiają. Znacząco zmniejsza to też możliwość mistyfikacji, ponieważ jedynym jej celem mogłoby być powstanie miejskiej legendy. Historia nawiedzenia mało znanego miejsca raczej nie przyniosłaby wielkich korzyści dla okolicy. Łowcy duchów wciąż mają wiele do odkrycia w Polsce, a zgłębianie historii najbliższego otoczenia może przynieść ciekawe rezultaty...

Czy można trzy razy świętować Nowy Rok?
Czy śmierć istnieje? Według nowej teorii NIE!
Lucyfer – Gwiazda Poranna, czy szatan?
Czy ludzie pochodzą z Ziemi?
Księżyc – nasz satelita, czy pamiątka po Obcych?
Schizofrenia - choroba, czy sztuka?