Jeden z najgłośniejszych kontaktów z UFO, przypadek Fredericka Valentich’a, miał miejsce 21 października 1978 r. Oto relacje kilku świadków owych zagadkowych wydarzeń, które obserwowano tamtego dnia (istnieje około pięćdziesięciu podobnych informacji).
Wydarzenia w rejonie cieśniny Bassa
- Stan Viktoria, miasto Geelong, godzina 15:00 – Około 20 osób obserwowało dwa UFO w kształcie cygar, srebrzystego koloru, powoli lecące z zachodu na wschód. „Cygara” były połączone dwoma „rurami”, poruszały się bez widocznych elementów napędu, nie posiadały skrzydeł i nie wydawały żadnego dźwięku.
- Przylądek Otway, godzina 18:45 – Roy Manifold, mieszkaniec Melbourne, wykonał serię zdjęć zachodzącego słońca nad cieśniną Bassa i przypadkowo sfotografował przy tym podobny do obłoku UFO, który wyleciał z oceanu.
- Rigwood, wschodnie przedmieścia Melbourne, godzina 20:00 – Na północnym zachodzie obserwowano podobny do gwiazdy UFO, lecący na wysokości 3000 stóp. Na końcach pięcioramiennej gwiazdy widać było pulsujące, białe światła. Wewnątrz „gwiazdy” były widoczne prostokąty świecące łagodnie wszystkimi kolorami tęczy.
- Blackwood, na północny wschód od przylądka Otway, godzina 22:30 – Sześć osób przez 40 minut obserwowało jasno świecący białym światłem UFO z czerwonymi i zielonymi światełkami. Przez cały czas obserwacji ze strony obiektu nie dobiegały żadne dźwięki.
Powyższe relacje naocznych świadków dowodzą, że 21 października w rejonie cieśniny Bassa wielokrotnie obserwowano anomalne świetlne obiekty, których opisy pozwalają zakwalifikować je do kategorii UFO.
Tragiczny lot Cessny-182
Australijski pilot lotnictwa cywilnego Frederick Valentich wyleciał samolotem Cessna-182 z Melbourne na jedną z wysp (King Island). Po 23 minutach lotu powiadomił wieżę kontrolną, że prosto po jego kursie zbliża się do niego duży obiekt latający. Zachował się zapis magnetofonowy trwającej kilka minut rozmowy Valentich’a z kontrolą lotów. Wieża kontroli lotów zaprzecza, jakoby w pobliżu znajdował się jakikolwiek samolot wojskowy i prosi o opis obiektu. Ostatnie słowa pilota brzmią: „Ten dziwny samolot zawisł teraz nade mną... to wisi nieruchomo i to nie jest samolot.”
Dalej na taśmie zarejestrowany został metaliczny zgrzyt i łączność została przerwana. Na miejsce domniemanej awarii Cessny wysłano myśliwce wojskowe oraz cztery samoloty cywilne. Ani w powietrzu, ani na wodzie nie znaleziono samolotu. Nie było nawet plamy oleju na wodzie. Radar zarejestrował, jak po zderzeniu z Cessną obiekt latający gwałtownie zwiększył prędkość i wzleciał pionowo w górę. Prace poszukiwawczo-ratownicze trwały do 25 października, jednak żadnych śladów nie odnaleziono. Na pokładzie Cessny znajdował się awaryjny nadajnik radiowy, ale sygnałów od niego nie odebrano.
Pierwsze wnioski
Steve Robey, kontroler lotów, który prowadził ostatnią rozmowę z Valentich’em stwierdził, że ze strony pilota nie mogło być żadnej mistyfikacji. „Pod koniec łączności on był wyraźnie zaniepokojony o swoje bezpieczeństwo. Biorę pod uwagę, że Frederick mógł być dobrym aktorem, ale w jego wypowiedziach czuć było silny strach”. Ojciec pilota również potwierdził, że w głosie jego syna, zarejestrowanym na taśmie magnetofonowej, nie odczuwa się oznak strachu do tej pory, dopóki on myślał, że obiekt nad nim jest innym samolotem.
Kiedy zrozumiał, że to nie jest samolot, w jego głosie pojawiło się przerażenie. W ten sposób została odrzucona hipoteza o ewentualnej ucieczce Valentich’a w nieznane po upozorowaniu własnej śmierci w katastrofie lotniczej. Nie ulega wątpliwości, że łączność z pilotem nie została zerwana na skutek upadku samolotu. Zamontowany na pokładzie aparat radiowy mógł przekazywać informacje do Melbourne tylko na wysokości powyżej 300 m. To znaczy, że łączność z Valentich’em została zerwana podczas lotu. Podczas badania zapisu magnetofonowego zauważono ważny szczegół; otóż w ciągu ostatnich 17 sekund, kiedy mikrofon był jeszcze włączony, zapisane zostały jakieś osobliwe metaliczne szumy zawierające 36 wyraźnie różniących się od siebie dźwięków. Należy zwrócić uwagę na jeszcze jeden dziwny fakt. Za każdym razem, kiedy Valentich próbował przekazać dyspozytorowi dodatkowe dane o obiekcie, łączność z nim przerywała się przy włączonym mikrofonie.
Co się stało z pilotem i samolotem?
Opis obiektu podany przez pilota („Ta rzecz krąży nade mną. To ma zielone światło i coś jak metaliczny połysk, na zewnątrz cały się błyszczy.”) oraz dane o braku w tym rejonie jakiegokolwiek innego samolotu pozwalają wiarygodnie zakwalifikować ten obiekt, jako UFO. Są więc podstawy, aby rozpatrywać zaginięcie pilota, jako skutek porwania go przez Obcych.
Nieoczekiwany ciąg dalszy wydarzeń
W 1982 roku komendant jednego z posterunków straży granicznej, podpułkownik Kazancew, otrzymał meldunek o zatrzymaniu tuż przy granicy radziecko-chińskiej niejakiego Saryczewa. Posiadał on przy sobie pismo polecające od przewodniczącego komisji do spraw badania zjawisk anomalnych, członka-korespondenta Akademii Nauk ZSRR, W. Troickiego oraz osobliwą kapsułę czarnego koloru. Tę kapsułę znalazł on jakoby na wzgórzu nr 1204. Wewnątrz niej znajdowała się płyta z nieznanego tworzywa, a na niej tekst w języku angielskim, napisany substancją jasnopomarańczowego koloru.
Oto treść tego tekstu w skrócie: „Ja, Frederick Valentich jr., pilot-instruktor, zostałem porwany przez UFO wraz z moim samolotem w dniu 21.10.78 r. w odległości 45 mil na południe od Melbourne. Ze względu na bardzo ograniczony czas i nadzwyczaj niebezpieczne moje położenie przedstawiam, co najważniejsze. Zaproponowano mi stanowiska pilota pozaziemskiego statku kosmicznego. I oto ja, Frederick Valentich, realizuję kontakt z inną cywilizacją! Najbardziej atrakcyjna była fantastyczna propozycja pozostania w tym samym ciele fizycznym, to znaczy bez starzenia się przez 25 lat, czyli przez okres trwania kontraktu podpisanego przeze mnie z Obcymi. Gigantyczny UFO, na którym muszę pracować, to statek transportowy.
Załogę, oprócz ludzi, porwanych, jak ja, stanowi dwóch-trzech Obcych. Wszyscy oni należą do cywilizacji z gwiazdozbioru Plejad i tworzą swego rodzaju międzyplanetarną organizację z sześcioma innymi cywilizacjami. Są oni, podobnie jak my, istotami o tlenowym oddychaniu i podobnej budowie. Na pytanie, czym zajmują się na Ziemi, Obcy odpowiadają, że prowadzą prace badawcze. Według mojego rozeznania jest to tylko przykrywka dla ich rzeczywistej działalności oraz chęć uspokojenia innych Ziemian, którzy podpisali, jak ja, wymuszone kontrakty. Nasz podstawowy ładunek z Ziemi, to sprężony tlen, otrzymywany na zamontowanych na UFO urządzeniach. Ci „badacze” kradną w rzeczywistości najcenniejszą część ziemskiej atmosfery. Podstawowa trasa naszego statku, to Ziemia – Kallisto (satelita Jowisza), gdzie znajduje się duża, cały czas aktywna baza. Tlen ładuje się do pojemników – dużych, do których wchodzi ok. 110 funtów gazu oraz małych – ok. 55 funtów.
Maksymalny ładunek, jaki jednorazowo zabiera na Kallisto nasz statek, to ponad 12 tysięcy dużych i 5 tysięcy małych pojemników z tlenem. Wyobraźcie sobie ileż to tlenu wywozi się z Ziemi, jeśli robimy czasem dwa rejsy w tygodniu! Boże, pomóż mi i tym, którzy znajdą ten list! Rosjanin, czy Chińczyk, proszę przekazać tę kapsułę do ambasady Australii w Waszym kraju, wraz z moim apelem o zbadanie jej przez uczonych.” Taka jest główna treść sensacyjnego znaleziska. Oczywiście wywołuje ono wiele pytań, a pierwsze z nich – o stopień wiarygodności.
Znany badacz zjawisk anomalnych Emil Baczurin dotarł do dokumentów ekspertyz wykonanych przez czołowe laboratoria i instytuty Związku Radzieckiego. Oto jedna z takich opinii z podpisem członka Akademii Nauk ZSRR:
„Niesamowite charakterystyki fizyko-mechaniczne materiałów, ich niezwykły skład chemiczny i struktura pozwalają na następujące wnioski: materiały zostały wykonane według nieznanych ludzkości technologii i, możliwe, poza Ziemią. Płyta stanowi źródło nieznanego promieniowania o wielkiej przenikliwości. Wiele innych faktów opisanych przez Valentich’a zostało poddanych systemowej analizie według zmodernizowanego w naszym instytucie programu określania autorstwa. Wynik: autor, to jest Valentich, nie mógł tego wymyślić sam, a nawet wyczytać w literaturze fantastyczno-naukowej, znajdując się na UFO od 1978 r.”.
Zagadkowa płyta została przekazana do ambasady Australii. Powołana tam specjalna komisja przeprowadziła ekspertyzę grafologiczną i ustaliła, że tekst napisany na płycie i zapiski w dzienniku instruktorskim klubu lotniczego w Melbourne, należą do tego samego człowieka – Fredericka Valentich’a.