W indyjskim stanie Kerala w okresie od 25 lipca do 23 września 2001 r. padał od czasu do czasu niezwykły, czerwony deszcz. Praktycznie w tym samym czasie podobne opady zanotowano również w Dalniegorsku (Rosja, Kraj Nadmorski). Choć od tej pory minęło już 13 lat, to tajemnicze zjawisko nadal nie daje spokoju uczonym i dziennikarzom. Astrobiolog dr Godfrey Louis, prorektor Cochin University of Science and Technology (CUSAT) w Kochi (Kerala), który badał próbki czerwonej wody deszczowej, odkrył jej niezwykłe właściwości, w tym zdolność do fluorescencji.
Analiza naukowa wykazała, że ten dziwny kolor kropel deszczu wywołany jest obecnością mikroskopijnych cząsteczek, przypominających biologiczne komórki. Mają one średnicę 4-10 μm (trochę większe od bakterii) i są pokryte niezwykłą, grubą powłoką. Próbki były zebrane z odkrytych miejsc, tak że cząsteczki nie mogły być zmyte przez deszcz z drzew albo z dachów. Doświadczenia wykazały, że głównymi składnikami czerwonych cząsteczek są węgiel i tlen. Znaleziono tam również żelazo, sód, krzem, glin, chlor, wodór, azot i inne pierwiastki, nawet fosfor.
Szczególnie szokująca była obecność glinu (aluminium): w składzie żywych organizmów ten pierwiastek nie występuje. Sensacją okazał się fakt, że cząsteczki nie posiadając DNA rozmnażały się w wodzie i to nawet nagrzanej (pod ciśnieniem) do temperatury 315°C. Znaną współczesnej nauce granicą temperatury, przy której może następować podział komórek jest 130°C. W czerwonych komórkach odkryto białko, które musi posiadać swój system kodowy. Skoro nie jest to DNA, jedyny znany ludzkości mechanizm kodowania białka, to czerwone komórki muszą mieć swój własny, dotąd nieodkryty kod.
Godfrey Louis uważa, że są to pozaziemskie mikroorganizmy, które przeżyły kosmiczną podróż w jądrze niewielkiej komety (albo meteorytu) zniszczonej wysoko nad Indiami w 2001 r. Według opinii Louisa i innych uczonych, meteoryty mogą mieć gorące jądro, składające się z wody i związków chemicznych zdolnych zapewnić przeżycie mikroorganizmów. W ten sposób, po eksplozji meteorytu w ziemskiej atmosferze, jego pył mógł znaleźć się w opadach deszczu.
Za tym wnioskiem przemawia jeszcze jeden dowód: setki mieszkańców regionu Kottayam w stanie Kerala widziały tamtego dnia silny błysk na niebie i słyszały ogłuszający huk, podobny do grzmotu, po czym pojawiły się „czerwone deszcze”. Właśnie w tamtych okolicach były najbardziej intensywne. Krótkotrwałe ulewy poprzedzały grzmoty i błyskawice. Ludzie narzekali, że ubrania przemoczone w takim deszczu nie dawały się uprać. Czasem czerwony deszcz padał na obszarze kilku kilometrów kwadratowych, a czasem tylko lokalnie. Według szacunków uczonych, w ciągu dwóch miesięcy na ziemię spadło ponad 50 ton tej osobliwej cieczy.
„Rosyjski ślad”
Latem 2001 roku czerwone opady atmosferyczne wystąpiły nie tylko w indyjskim stanie Kerala, ale również na południowo-wschodnich krańcach Rosji, w Kraju Nadmorskim. Najwięcej czerwonego deszczu spadło w rejonie Czugujewskim. Zebrane próbki trafiły do biologa i badacza zjawisk anormalnych Walerego Dwużylnego. Widocznie uczony początkowo nie przywiązywał do nich zbytniej uwagi, ponieważ próbki przeleżały w jego zbiorach aż 10 lat.
Dopiero w grudniu 2010 r. zainteresował się substancją, która pozostała z czerwonego deszczu. Intuicja go nie zawiodła: to było coś niezwykłego. Analiza substancji była zadziwiająca. Stwierdzono w opadach krzem i ołów, glinokrzemiany i krystobalit. Materiał zawierał ponad 3% żelaza i wapnia, ponad 3% magnezu, 0,5% baru, 0,03% cyrkonu. Taki skład jest absolutnie wykluczony dla zarodników grzybów albo wodorostów, którym przypisywano zabarwienie deszczu. Według opublikowanych danych, skład chemiczny indyjskich i dalniegorskich czerwonych komórek jest podobny, to znaczy uczeni mają do czynienia z taką samą formą życia.
Kolorowe opady atmosferyczne
Tego rodzaju zjawisko wcale nie jest rzadkością. W różnych zakątkach naszej planety zanotowano w ostatnich dziesięcioleciach 120 odcieni opadów. Zwykle przyczyna zabarwienia wody jest szybko odkrywana i ma charakter naturalny.
- W czerwcu 2000 r. w Dagestanie spadł żółty deszcz. Wodę poddano analizie chemicznej i stwierdzono w niej ogromną ilość kobaltu i cynku. Zawartość cynku w atmosferze przekraczała normę ponad 400 razy. Winnym tego zdarzenia okazał się lokalny zakład.
- Pomarańczowy deszcz spadł w 2005 roku na Krymie. Na głowy zdziwionych ludzi polały się potoki wody, w której znajdował się pył piaskowy przyniesiony z Pustyni Arabskiej. Zdarzyło się też, że pył z Sahary przeleciawszy na wysokości 5000 m spadł z deszczem w Szwecji.
- Czekoladowy śnieg z deszczem obserwowali mieszkańcy Colorado w 2006 r. Chmury przyniosły ze sobą gigantyczne kłęby pyłu z sąsiedniego stanu, suchej Arizony.
- Różne rodzaje pyłu mogą zabarwić opady również na kolor różowy, czarny albo zielony.
Nic dziwnego, że tajemnicze opady czerwonego deszczu z 2001 roku usiłowano wytłumaczyć w podobny sposób. Oto kilka hipotez:
- Czerwony pył z Półwyspu Arabskiego.
Pyłu w próbkach opadów nie znaleźli nawet najwięksi przeciwnicy hipotezy o pozaziemskich mikrobach.
- Chmura komórek krwi, na skutek uderzenia meteorytu w ogromny rój nietoperzy.
Komórki krwi nie mogą się same rozmnażać i nie są w stanie przeżyć w takich warunkach. Poza tym komórki krwi nie dałyby takiej ilości czerwonej substancji, która spadła na indyjski stan.
- Zabarwienie deszczu spowodowały czerwone zarodniki grzyba Monilia sitophilia.
Ta wersja też jest wątpliwa. W rejonie Czugujewskim masa czerwonego osadu sięgała 40 kg / 100 m2. W stanie Kerala natomiast, według szacunków dr Godfrey’a Louisa, spadło na ziemię ponad 50 ton czerwonych komórek. Dla zarodników grzyba jest to ilość nieprawdopodobna.
- Czerwone komórki są komórkami glonów z rodzaju Trentepohlia.
Do tej wersji przychyla się wielu badaczy, jednak żaden z nich nie przedstawił jakiegoś logicznego mechanizmu formowania się tak ogromnych i osobliwych opadów z zarodnikami tych glonów. Poza tym analiza wykazała w deszczowych komórkach obecność glinu (w ogóle nie przyswajanego przez żywe komórki) oraz nienormalnie niską zawartość fosforu (0,08%), podczas gdy w żywych komórkach należałoby oczekiwać ok. 3%.
Uczeni dysponując próbkami osobliwej substancji i nowoczesnymi metodami analizy nie mogą dotychczas ustalić pochodzenia czerwonych komórek w deszczu. Może więc rzeczywiście w tamtym dniu do ziemskiej atmosfery weszło jądro komety albo jakaś zabłąkana asteroida z zawartością pozaziemskich komórek? Sam „winowajca” całego zamieszania, dr Godfrey Louis, twierdzi, że byłby szczęśliwy mogąc przyjąć ziemską wersję pochodzenia zagadkowych cząsteczek, ale jak dotąd nie znalazł żadnej zadawalającej.