Zdarza się, że ludzie znajdują różne dziwne rzeczy i to w najmniej oczekiwanych miejscach. Znalezisko, które nosi nazwę „czaszki gwiezdnego dziecka” może być potwierdzeniem wizyty Przybyszów z innych światów na naszej planecie.
Znalezisko
W 1930 roku 15-letnia Amerykanka o imieniu Maria, razem ze swoimi rodzicami przebywała na wakacjach w Meksyku, około 160 km na południowy-zachód od miasta Chihuahua. Znajduje się tam przepiękny Miedziany Kanion, przewyższający rozmiarami i głębokością słynny Wielki Kanion w pobliskim amerykańskim stanie Arizona.
Krewni Marii zaraz na początku uprzedzili ją, aby podczas spacerów w żadnym wypadku nie próbowała wchodzić do którejś z licznych jaskiń albo zapomnianych szybów kopalnianych wokół wioski.
Według miejscowych wierzeń, miały tam zamieszkiwać złe duchy. Oczywiście dziewczynka postąpiła dokładnie na odwrót. Bardzo jej się spodobało zwiedzanie okolic wioski i pewnego razy natrafiła na stary szyb podobny do długiego tunelu. W nim dziewczynka odkryła leżący szkielet kobiety, a obok niego usypany wzgórek, z którego wystawała mała ręka.
Amerykanka rozkopała nasyp i odsłoniła szczątki dziecka o niezwykle dziwnej czaszce. Postanowiła przemycić swoje znalezisko do USA, z zamiarem przekazania go swojej szkole. Zebrała kości do koszyka i ukryła w sadzie obok domu krewnych. Podczas gwałtownej ulewy, która nawiedziła okolicę, potoki wody porwały większość kości z koszyka. Udało się odzyskać tylko niektóre z nich, w tym obie czaszki. Znalezisko przewiozła do domu w El Paso, w stanie Teksas.
Pamiątka z wakacji
Osobliwą czaszkę dziecka, niezwykle szeroką z małymi oczodołami, wraz z czaszką domniemanej matki, przez długie lata przechowywała w kartonie, jako pamiątkę z bardzo miłej wycieczki do Meksyku. Na początku lat 90, czując swój zbliżający się koniec, Maria oddała karton swemu bliskiemu koledze, wziąwszy od niego słowo, że będzie strzegł tej relikwii. Ten umieścił pakunek na półce w garażu, gdzie przeleżał następne pięć lat.
Ostatecznie nowy właściciel czaszek z Miedzianego Kanionu opowiedział o nich swoim przyjaciołom Ray’owi i Melanii Young, którzy posiadali biologiczne wykształcenie i interesowali się ufologią, poszukiwaniem yeti i innymi nietradycyjnymi badaniami. Uważnie obejrzawszy obie czaszki, oboje małżonkowie stwierdzili, że jedna z nich jest niewątpliwie ludzka, natomiast druga – wygląda, jakby była z innej planety…
Prezent
W 1997 r. ukazała się, wydana przez Adamu Press książka pt. „Everything You Know Is Wrong: Human Origins”. Jej autor - Lloyd Pye, pisarz i badacz yeti – bronił w niej swojej wersji ewolucji, która w zasadniczy sposób różniła się zarówno od teorii Darwina, jak i od teorii zwolenników boskiego stworzenia człowieka. Książka zyskała duży rozgłos, a Lloyd Pye stał się popularny w Ameryce. W lutym 1999 r. Ray Young umówił się na spotkanie z pisarzem.
O umówionej porze państwo Young zjawili się u Lloyda Pye z kartonem. W milczeniu wyjęli z niego dwa przedmioty i położyli je na stole. Pierwszy był wyraźnie ludzkiego pochodzenia i nie wzbudził w pisarzu większego zainteresowania, natomiast drugi… Pye wspominał, że trzymając w rękach niewielką, osobliwą czaszkę i patrząc w jej oczodoły czuł, że dotyka czegoś obcego. Stwierdził, że trzeba tę czaszkę koniecznie zbadać. Wtedy państwo Young zaproponowali mu przyjęcie od nich obu czaszek w prezencie i zajęcie się ich badaniem, na co Lloyd chętnie się zgodził.
„Starchild”
Z medycznego punktu widzenia czaszka „gwiezdnego dziecka”, jak nazwał ją Lloyd Pye, mogła należeć do dziecka, które cierpiało na cały szereg chorób: brachycefalię, hydrocefalię, syndrom Crousona i możliwe, że jeszcze na anoftalmię. Według opinii Pye’a jest praktycznie wykluczone, aby tego rodzaju różnorodność regularnych i symetrycznych zniekształceń, czy defektów, jakie posiada czaszka „gwiezdnego dziecka” mogła być wytłumaczona wyłącznie chorobami.
W ramach projektu „Starchild” wykonano datowanie obu czaszek metodą izotopu węgla. Oba testy określiły ich wiek na 900 lat z możliwą odchyłką 40 lat. Wiek dziecka określono stomatologicznie na 4,5 – 5 lat. Objętość mózgu gwiezdnego dziecka wynosiła 1600 cm3, podczas gdy nawet dla dorosłego człowieka ta wielkość wynosi 1400 cm3. Badania wykazały, że kobieta i dziecko nie byli spokrewnieni.
Ojciec dziecka – Obcy?
Gęstość kości czaszki gwiezdnego dziecka jest dwa-trzy razy mniejsza, niż u zwykłego człowieka, przy czym kości są znacznie wytrzymalsze i trwałe, i w swojej strukturze bardziej przypominają emalię zębową. Widać pod mikroskopem, że włókna są tam poprzeplatane, czego nigdy nie obserwuje się w ludzkich czaszkach. Dalsze badania wykluczyły też wymienione wyżej możliwe choroby, ponieważ zewnętrzne podobieństwa ich objawów nie były zbieżne z wynikami mikroskopowymi.
Wreszcie w 2003 roku próbki czaszki poddano analizie jądrowej i mitochondrialnej DNA. Rezultaty badań zadziwiły nawet uczonych: matka gwiezdnego dziecka była w pełni normalną Indianką, natomiast ojciec okazał się być nie całkiem człowiekiem albo wcale nie człowiekiem. Ponowna analiza przeprowadzona w 2010 roku na bardziej doskonałej aparaturze potwierdziła, że znaczna część genomu gwiezdnego dziecka nie posiada analogów na Ziemi, chociaż zauważono też pełną zbieżność pierwszego chromosomu dziecka z ludzkim. Skoro żadne znane ziemskie DNA nie jest kompatybilne z DNA gwiezdnego dziecka, to może jest ono wynikiem eksperymentu wysokorozwiniętej pozaziemskiej cywilizacji? Tak więc ojciec młodego właściciela osobliwej czaszki mógł być co najmniej mutantem, a być może nawet prawdziwym Przybyszem z innej planety.
Jeśli rzeczywiście przed tysiącami lat ludzkość została odwiedzona przez pozaziemską cywilizację, to naszą przeszłość trzeba będzie zbadać raz jeszcze, a podręczniki historii napisać na nowo.