Chemiczna broń Starożytnych

Podczas I. wojny światowej, w dniu 22 kwietnia 1915 roku, o godzinie 17, Niemcy przeprowadzili zmasowany atak gazowy na Zachodnim Froncie w Belgii koło miasta Ypres. Wypuścili z 5730 zbiorników chlor, a także ostrzelali pozycje przeciwnika chemicznymi pociskami. Ten dzień uważa się za datę pierwszego użycia bojowych środków trujących. Okazuje się jednak, że bronią chemiczną potrafiono posługiwać się już w czasach starożytnych.

Szkielety pod murami twierdzy

W 1933 roku archeolog Robert du Mesnil du Buisson prowadził wykopaliska w ruinach antycznego miasta-twierdzy Dura-Europos. Leży ono na wschodzie Syrii, nad brzegiem Eufratu. W 256 roku ta rzymska twierdza, uważana za nie do zdobycia, została zajęta przez perskie wojska Sasanidów (dynastia panująca w Iranie w latach 224-651 naszej ery). tunelArcheolodzy odkopali tunel oblężniczy prowadzący pod murami obronnymi, a w nim odkryli stos 20 szkieletów.

Na podstawie pozostałości wojskowego ekwipunku ustalono, że byli to żołnierze rzymscy. Niedaleko od nich leżały szczątki jeszcze jednego wojownika w perskim hełmie na głowie, obok niego leżał miecz. Pozycja tego mężczyzny świadczyła o tym, że przed śmiercią chwycił się za piersi, jakby próbując zerwać z siebie zbroję. Rekonstruując wydarzenia, uczeni doszli do wniosku, że w celu opanowania miasta Persowie wykonali podkop pod murem obronnym.

Aby pokrzyżować ich plany, Rzymianie zaczęli kopać tunel z przeciwnej strony. Persowie okazali się jednak bardziej chytrzy; zamiast wdawać się z Rzymianami w walkę, podpalili w tunelu trującą mieszaninę smoły i siarki. Powstający gęsty, zabójczy dym zaczęli tłoczyć przy pomocy miechów w tę stronę jedenastometrowego tunelu, gdzie znajdowali się przeciwnicy. Znalazłszy się w trującej chmurze, rzymscy żołnierze stracili po kilku sekundach przytomność i zmarli. Poszkodowany został również Pers, który podpalił mieszankę i poruszał miechy. Najwidoczniej przegapił moment, kiedy powinien opuścić tunel i sam zatruł się gazem.

W pobliżu szkieletów rzymskich żołnierzy archeolodzy odkryli ślady smoły i kryształy siarki. Potwierdziło to hipotezę, że przy zdobywaniu Dura-Europos Persowie rzeczywiście zastosowali broń chemiczną.

Miasto zostało zdobyte, a następnie Persowie opuścili je, zabijając jego mieszkańców albo uprowadzając do Persji. Po tym wydarzeniu Dura-Europos przestało odgrywać ważną rolę strategiczną i z czasem zostało zapomniane.

Trujący dym nad polem bitwy

Uczeni stwierdzili, że znaleziska w Dura-Europos stanowią najstarsze archeologiczne świadectwo użycia broni chemicznej. Coś podobnego wyczyniali również starożytni Grecy. W niektórych źródłach mowa jest o tym, że Spartanie podczas wojny z Ateńczykami nasączali drewno smołą i siarką, i palili je pod murami obleganych miast, aby zatruć obrońców i ułatwić sobie zadanie. Jednak rzeczowych dowodów na potwierdzenie tych działań do tej pory nie udało się znaleźć. wbitwaA w jeszcze starszych tekstach chińskich z IV wieku p.n.e. istnieją opowieści o wykorzystaniu trujących gazów do zwalczania wrogich podkopów pod murami obronnymi.

Oblężeni podpalali nasiona gorczycy i piołunu i wtłaczali powstały dym w podziemne kanały przy pomocy miechów i terakotowych rur. Trujące gazy powodowały zatrucie a nawet śmierć napastników. W późniejszych czasach, kiedy wynaleziono już proch, Chińczycy próbowali stosować na polu walki bomby wypełnione mieszaniną trucizn, prochu i smoły. Wyrzucone z katapult, wybuchały od palącego się lontu.

Tego rodzaju bomby tworzyły kłęby gryzącego dymu nad wojskami wroga, trujące gazy powodowały krwotoki z nosa, podrażnienie oczu i skóry. W średniowiecznych Chinach zbudowano trującą bombę z kartonu, napełnionego siarką i wapnem. W XII wieku podczas jednej z bitew morskich takie bomby po wpadnięciu do wody wybuchały z ogłuszającym hukiem, wydzielając trujący dym (wywoływał on podobne objawy, jak współczesny gaz łzawiący).

W 1456 roku, broniąc Belgradu, który oblegały wojska tureckie, Serbowie, kiedy tylko pozwalał na to kierunek wiatru, puszczali na wrogów trujące chmury dymu, powstające przy spalaniu toksycznego proszku. Według legendy, mieszkańcy miasta posypywali też tym proszkiem szczury, podpalali je i wypuszczali na spotkanie Turkom. To akurat wydaje się mało prawdopodobne – dlaczego podpalone szczury miałyby obowiązkowo uciekać w puste pole, a nie do swoich nor wewnątrz miasta? Podobnie niewiarygodnie brzmi historia o podpaleniu Iskorostenia, stolicy Drewlan (jedno z plemion, należące do grupy wschodnich plemion słowiańskich) przez księżnę Olgę z wykorzystaniem wróbli.

W początkach XVI wieku mieszkańcy Brazylii próbowali walczyć z konkwistadorami stosując przeciw nim trujący dym, otrzymywany ze spalania czerwonego pieprzu. Tę metodę stosowano później wielokrotnie podczas powstań w Ameryce Łacińskiej.

Broń chemiczna mogła być w pełni zastosowana w XIX wieku. Podczas wojny krymskiej, brytyjski admirał, lord Dundonald przedstawił rządowi brytyjskiemu plan zajęcia Sewastopola przy użyciu oparów siarki. Komitet rządowy zapoznawszy się z projektem lorda wyraził opinię, że jest on w pełni realny i założone cele mogą byś osiągnięte, jednak jest tak straszny, że żaden honorowy przeciwnik nie powinien być w taki sposób potraktowany. Dlatego projekt odrzucono. Prawdopodobnie chodziło Anglikom nie tylko o szlachetne motywy i wojskowy honor; nieudana próba wykurzenia Rosjan z twierdzy przy pomocy dymu mogłaby podnieść tylko ducha obrońców i zdyskredytować przy okazji angielskie dowództwo w oczach sojuszników.

„Podobny do smoka…”

Do broni chemicznej można też zaliczyć słynny ogień grecki – prototyp napalmu – siejący przerażenie w oddziałach bizantyjskich. ogien greckiUrządzenie do miotania greckiego ognia składało się z miedzianej rury – syfonu, przez którą z hukiem była wyrzucana płynna mieszanka. W charakterze czynnika miotającego stosowano sprężone powietrze albo miechy podobne do kowalskich. Syfony stosowano głównie w bitwach morskich.

Maksymalny zasięg rażenia tej broni wynosił zaledwie 25-30 metrów, ale do zwalczania powolnych i mało zwrotnych okrętów tamtych czasów, było to wystarczające. Poza tym, według świadectw współczesnych, greckiego ognia niczym nie dawało się ugasić – palił się nawet na powierzchni wody. Skład mieszaniny był objęty tajemnicą państwową. Prawdopodobnie była to mieszanina ropy naftowej, siarki i oleju.

W każdym razie, po zdobyciu Konstantynopola przez Turków, sekret greckiego ognia zaginął na zawsze. Kronikarz siódmej wyprawy krzyżowej, Jean de Joinville, tak opisywał tę straszliwą broń: „Taka jest natura greckiego ognia: jego pocisk jest ogromny, niczym kocioł, a ogon ciągnący się z tyłu, podobny do ogromnej kopii. Lotowi jego towarzyszy straszny hałas, podobny do niebieskiego gromu. Grecki ogień w powietrzu przypomina smoka lecącego po niebie. Bije od niego taki blask, że wydaje się, że nad obozem wschodzi słońce.” Wraz z nadejściem epoki broni palnej opartej na prochu, wojenne znaczenie greckiego ognia zdecydowanie osłabło. Chociaż i w czasach współczesnych zdarza się użycie jego zamienników – napalmu i miotaczy ognia. (S)

Ludzkość – wynik nieudanego eksperymentu?
Karzełki ze Skara Brae
Płonący krater w Turkmenistanie – Wrota Piekieł
Szigirski Idol - zagadkowa rzeźba sprzed 11000 lat
USO – Niezidentyfikowane obiekty pływające
Zagubieni w przeszłym-równoległym czasie