Zgodnie ze współczesną nauką pierwszą baterię elektryczną zbudował w 1800 r. Alessandro Volta. Okazuje się jednak, że historia – jak to często bywa – kryje przed nami jeszcze wiele zagadek. W czerwcu 1936 r., podczas prowadzonych pod Bagdadem (w (Khujut Rabu) robót ziemnych, budowniczowie natknęli się na stary grobowiec, zakryty kamienną płytą. Wewnątrz odkryto dużą ilość różnych przedmiotów pochodzących z lat 248 p.n.e. do 226 n.e. Pośród korali i glinianych figurek znajdował się obiekt, który wywołał szczególne zainteresowanie. Było to niewielkie gliniane naczynie z miedzianym cylindrem i żelaznym trzpieniem wewnątrz.
Niemiecki archeolog Wilhelm König, który wówczas kierował laboratorium Narodowego Muzeum Iraku, z dużym prawdopodobieństwem określił to znalezisko, jako najprostszy element galwaniczny. A liczy on sobie, bagatela, około 2000 lat. Co zobaczył Wilhelm König? „Było to lekkie gliniane naczynie bez szyjki, w którym przy pomocy asfaltu umocowano miedziany cylinder. Wysokość wazy nie przekraczała 15 cm. Wewnętrzny miedziany cylinder z denkiem miał średnicę 2,5 cm i wysokość ok. 9 cm.
W cylindrze znajdował się całkowicie skorodowany żelazny pręt, umocowany asfaltowym korkiem, przy czym górny koniec pręta wystawał 1 cm nad korkiem i był pokryty szarą, całkowicie utlenioną warstwą metalu, przypominającego ołów. Dolny koniec pręta nie sięgał dna miedzianego cylindra, na którym była warstwa asfaltu grubości ok. 3 mm.” Po powrocie do Niemiec, Wilhelm König porównał znalezisko z innymi irackimi cylindrami i prętami z korkami ze smoły. Zauważył, że wszystkie nosiły ślady korozji, jakby były przeżarte przez kwas. Wraz z nimi znaleziono też cienkie pręty z żelaza i brązu.
Uczony doszedł do wniosku, że dla podwyższenia napięcia baterie łączono szeregowo. Dwa eksperymenty przeprowadzone niezależnie od siebie w Stanach Zjednoczonych z użyciem dokładnych kopii znalezionych elementów wykazały, że każda bateria dawała w ciągu 18 dni prąd o napięciu 0,25-0,5 V i natężeniu 0,5 A. W charakterze elektrolitu używano roztworu winnego octu albo wina. Znane w tamtym czasie kwasy siarkowy i cytrynowy, w równym stopniu zapewniały działanie baterii.
Nie wszyscy uczeni są zgodni co do tego, że bagdadzkie naczynie było rzeczywiście elektryczną baterią; uważają, że mogło ono służyć do przechowywania papirusów. Miejsce znaleziska - Khujut Rabu – było niegdyś zamieszkałe przez Partów, którzy wprawdzie byli doskonałymi wojownikami, ale nie odznaczali się jakimś szczególnym stopniem rozwoju techniki. Być może, naczynia należały do innych narodów.
Możliwości zastosowania bagdadzkiej baterii
Jeśli bagdadzkie znalezisko wytwarzało elektryczność, to do jakich celów mogło być wykorzystywane?
- Pierwsze skojarzenie, jakie nam się nasuwa, to światło. Niestety, ta hipoteza wydaje się najmniej prawdopodobna. Moc „bagdadzkiej baterii” była bardzo mała, trudno więc sobie wyobrazić, aby w starożytności pomieszczenia miały być oświetlane lampkami o mocy 1 W. Aby zamiast „świetlika” mieć w pokoju strumień światła, należałoby zestawić razem kilkadziesiąt baterii, a cała konstrukcja ważyłaby dziesiątki kilogramów. Poza tym, gdyby takie urządzenia były w powszechnym użytku, to galwaniczne elementy starożytności powinny trafiać się geologom na każdym kroku – a tak nie jest.
- Uzyskana w tak prosty sposób elektryczność mogła mieć zastosowanie do metalizacji przedmiotów drogą galwanizacji, czyli wykonywania trwale przylegających cienkich powłok metalicznych poprzez osadzanie jednego metalu na innym, na przykład złota albo srebra na wyrobach z metali nieszlachetnych. Oto uzasadnienie:
Po II. wojnie światowej, podczas wykopalisk w starożytnej Seleucji (też w pobliżu Bagdadu) odkryto przedmioty sprzed 2000 lat podobne do tych, które badał König. W tejże samej Seleucji znaleziono też srebrne ozdoby z niezwykle cienką pozłotą, której w żaden sposób nie da się wykonać ręcznie. Badacze doszli do wniosku, że już w czasach starożytnych znany był galwaniczny sposób nakładania powłoki metalicznej. Egiptolog Friedrich Engelbrecht wykonał eksperyment: Przygotował kopię srebrnej statuetki Ozyrysa i umieścił ją w solnym roztworze złota, połączył dziesięć „bagdadzkich baterii” i podłączył do wanny galwanicznej. Po kilku godzinach Ozyrys pokrył się złotem. Jest to w pełni możliwe, ponieważ proces galwanizacji nie wymaga ani zbyt wysokiego napięcia prądu, ani natężenia.
Być może, część muzealnych eksponatów uważanych za złote, jest w rzeczywistości tylko pozłacana…
- Amerykańskie czasopismo „Chemistry” zaproponowało jeszcze jedną hipotezę dotyczącą zagadkowych naczyń. Opierając się na spostrzeżeniu, że w niektórych naczyniach znajdowały się resztki oleju, autorzy hipotezy uważają, że mogły one pełnić funkcję kondensatorów. Cylinder i trzpień umieszczone wewnątrz były okładkami kondensatora, a olej – dielektrykiem. Kondensator można było ładować przenosząc wielokrotnie na trzpień ładunki elektryczne z jakiegoś dielektryka, pocieranego wełną albo futrem.
Analizując podobne znaleziska można dojść do wniosku, że zdolności i umiejętności naszych starożytnych przodków są zdecydowanie niedoceniane. Nadmierna pycha wywołana odkryciami i wynalazkami dzisiejszych czasów nie pozwala nam uwierzyć, że zjawisko elektryczności mogło być znane na Tygrysem, Nilem, czy Gangesem już 2000 lat temu. Okazując odrobinę pokory możemy znacznie lepiej poznać historię ludzkości.